Co zrobić z uchodźcami? W czwartek unijny szczyt /aa /PAP/EPA

Możliwa jest rekonstrukcja decyzji w sprawie uchodźców? Wspominał o tym wiceminister rządu PiS. Jest również pomysł jak to zrobić. Dobrowolne przyjęcie uchodźców z obozów w Turcji jest korzystniejsze dla Polski niż obowiązkowa relokacja, tych którzy już dostali się do Europy.

Rysuje się możliwość "rekonstrukcji decyzji w sprawie uchodźców", o której mówił wiceminister MSWiA Jakub Skiba. Ponadto, nie da się dłużej utrzymywać, że problemu humanitarnego nie ma, skoro jest. A stosunek do niego dzieli Unię coraz głębiej.

Pod wodzą kanclerz Angeli Merkel spotykają się w czwartek - przed szczytem Unii Europejskiej - tzw. "przyjaciele przesiedleń", czyli kraje, które gotowe są dobrowolnie przyjąć uchodźców z obozów w Turcji. Poza Niemcami, na spotkaniu w austriackiej ambasadzie w Brukseli, obecna będzie między innymi Francja i kraje Beneluksu. Jak wyjaśniają dyplomaci nie chodzi tu tylko o realizację umowy z Turcją. Stawka jest o wiele większa. To co się tam wydarzy może przesądzić o kształcie Unii Europejskiej - ostrzegają. To, że przed szczytem wokół Niemiec zgromadzą się przywódcy ośmiu krajów, potwierdza rodzący się podział w Unii na dwie prędkości. Nie można wykluczyć, że w spotkaniu weźmie udział szef Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker. Co owemu podziałowi, dodałoby siły.

Turcja w kontekście uchodźców znaczy o wiele więcej. To test dla Unii - powiedział jeden z dyplomatów. Ponieważ obowiązkowy rozdział uchodźców nie wypalił, Angela Merkel chce ratować swój humanitarny projekt - dobrowolnymi przesiedleniami syryjskich uchodźców z Turcji. Te kraje, które się włączą w proces w przyszłości będą stanowić trzon Unii. Będą korzystać z dobrodziejstw Schenegen i hojnego budżetu. Reszta pozostanie na obrzeżach.

Polski rząd musi więc wybrać. W Brukseli, żeby zachęcić kraje Grupy Wyszehradzkiej zaczyna się mówić o możliwości zamiany "relokacji" na "przesiedlenia". Byłaby to furtka i wyjście z twarzą dla Grupy Wyszehradzkiej, która odrzuca wymuszoną przez Brukselę - relokację. Czechy i Słowacja zaczynają się łamać. Mówią, że realizują własne programy narodowe przesiedleń, ale zgłaszają swoją pomoc na spotkaniach dotyczących przesiedleń z Turcji.

Przesiedlenia są korzystniejszą formą przyjmowania uchodźców niż relokacja na którą zgodził się rząd PO-PSL (7 tys. uchodźców z terenów Włoch i Grecji). Ta zamiana "relokacji" na przesiedlenia może być ową "rekonstrukcja decyzji" o uchodźcach, którą zasugerował wiceminister MSWiA Jakub Skiba. Przesiedlenia są - dobrowolne (dla kraju przyjmującego i uchodźcy). Relokacja jest obowiązkowa, wymuszona obecnością imigrantów, którzy przekroczyli granice UE i dostali się np. do Włoch czy Grecji.

Przesiedlenia mają aspekt humanitarny na którym tak zależy polskim władzom, są też czasowe. Przesiedlony wraca do siebie, kiedy sytuacja w jego kraju się poprawi. Ponadto - uchodźcy są daleko, w obozach poza UE, można więc ich lepiej (bez presji czasowej) sprawdzić pod kątem radykalizmu i potencjalnego zagrożenia terrorystycznego. Można także wybrać tych, którzy bardziej odpowiadają nam kulturowo, a więc np. chrześcijan, a także tych, którzy wpasują się w nasz rynek pracy. Można wybrać np. inżynierów, albo wręcz przeciwnie - pomoce domowe. Polski  rząd będzie musiał więc wkrótce zdecydować: między marginalizacją Polski a zgodą na dobrowolne, humanitarne przesiedlenie pewnej liczby uchodźców z obozów w Turcji.