Moja pięcioletnia córcia Stasia z trudem rozumie co się stało. A jednak i ją ten dramat dotyczy bardzo osobiście, chociaż jeszcze nie do końca zdaje sobie z tego sprawy.

Pokazałam jej dzisiaj czarno-białe zdjęcie jej pradziadka Józefa Władysława Jakubowskiego, urodzonego w 1901 roku w Jasieniu koło Brzeska, profesora gimnazjum. Ojca mojej mamy. Dałam jej do ręki naszą największą rodzinną relikwię – ostatni list dziadka, który wysłał zanim został zamordowany w Katyniu. Jego myśli wędrowały wówczas do jego córci Danusi (mojej mamy), która była dokładnie w wieku Stasi.  Nie wiem nawet czy żyją i gdzie przebywają, oraz w jakich warunkach żyją – martwił się o swoją rodzinę dziadek. Niech mi o tym żona odpisze, przede wszystkim o Danusi. Myślę o niej ciągle, była przy mnie w ciężkich chwilach. Stasia wzięła do ręki inny dokument i zaczęła sylabizować Pol-skie przy-ka-za-nia narodowe…. Obiecała, że gdy nauczy się czytać to SAMA przeczyta list i dokumenty po pradziadku. Już wie, że pamiątka będzie kiedyś dla niej. Obejrzała również „starą gazetę” czyli numer „Tygodnika Powszechnego” z października 1989 w którym mój tato, w pierwszych miesiącach wolności pisał o swoim teściu, którego nigdy nie dane mu było poznać. Dzisiaj o dziadku piszę na tym blogu w kontekście tragicznej katastrofy w której zginęła polska elita. Katyń i Katyń. Co za kilkanaście lat zrobi z pamięcią o swoim pradziadku Stasia?