Premier Donald Tusk zapowiedział, że w przyszłym tygodniu wiceminister skarbu przedstawi w Brukseli "te fragmenty umowy gazowej, którymi Komisja Europejska jest zainteresowana". Chodzi o część umowy definiującą relacje między operatorem a właścicielem polskiego odcinka Jamału.

Rząd nie uwzględni jednak postulatu Komisji Europejskiej, która do ostatniej chwili liczyła, że będzie mogła zapoznać się z operatorską częścią umowy przed jej podpisaniem. Coraz bardziej mam wrażenie, że w tym trwającym od kilku dni sporze chodzi o prestiż. Tusk napina muskuły, żeby było to widoczne w kraju. Gdy Komisja pomagała nam w rozmowach z Rosjanami, to "było dobrze", ale gdy chce sprawdzić czy zapisy są zgodne z unijnym prawem - to "żąda za dużo".

Będę bardzo twardo oczekiwał, żeby wszyscy komisarze i Komisja Europejska traktowała Polskę dokładnie tak samo jak Niemców, Francję czy Holandię - przekonywał mnie poirytowany premier, który jednak zapomniał, że kraje te same potrafią negocjować z Rosją korzystne dla siebie umowy i nie muszą prosić Brukseli o pomoc. W naszym przypadku pierwsza, wynegocjowana umowa - była dla Polski niekorzystna, bo rząd nie potrafił sam stawić czoła Rosjanom. Dlatego prosił o wsparcie - komisarza ds. energii Gunthera Oettingera. Zupełnie nie na miejscu jest więc ironiczne stwierdzenie premiera, że jest zaskoczony z powodu oczekiwania komisarza, że zostanie zaproszony na podpisanie umowy. Jestem zaskoczony, że jest to kwestia takiej osobistej satysfakcji komisarza - udawał zdziwienie premier.

Komisja oczywiście była bardzo zadowolona, że mogła u boku Polaków (praktycznie jako strona) negocjować z Moskwą. Wzmacniała w ten sposób swoją pozycję. Dla Polski więcej władzy Komisji w sprawach energii oznacza większe bezpieczeństwo. Tak więc bezproblemowe ujawnienie przez Warszawę umowy byłoby logicznym krokiem, następstwem polskiej prośby o pomoc w rokowaniach z Rosjanami.

Wymarzony przez Komisję (i wielu polskich euro deputowanych) wspólny rynek energii stawałby się w się w ten sposób konkretnym faktem. Rację ma eurodeputowana PO Lena Kolarska-Bobinska (autorka raportu o strategii energetycznej UE na najbliższe 10 lat), że skoro sami chcemy poznać szczegóły umowy w sprawie Gazociągu Północnego, bo podejrzewamy, że są tam dla Polski złe zapisy, to powinniśmy dać przykład i ujawnić naszą umowę z Rosją. Odmowa daje tylko krótkotrwałą satysfakcję, że pokazaliśmy Komisji "figę". W dalszej perspektywie zamykamy sobie drogę do żądania jawności w takich przypadkach jak "rura bałtycka" i utrudniamy powstanie wspólnego, solidarnego rynku energii, z którego jako pierwsi czerpalibyśmy profity.