Do porozumienia w kwestii praworządności z Komisją Europejską może dojść w ciągu najbliższych dni - mówi mi jeden z polskich dyplomatów. Porozumienie jest wręcz konieczne i to szybko, by w rozpoczynających się negocjacjach budżetowych odebrać argument zwolennikom cięć. Trzeba zdobyć się na ostatni wysiłek i ustępstwa. To obecnie interes narodowy.

Do porozumienia w kwestii praworządności z Komisją Europejską może dojść w ciągu najbliższych dni - mówi mi jeden z polskich dyplomatów. Porozumienie jest wręcz konieczne i to szybko, by w rozpoczynających się negocjacjach budżetowych odebrać argument zwolennikom cięć. Trzeba zdobyć się na ostatni wysiłek i ustępstwa. To obecnie  interes narodowy.
Zdj. ilustracyjne / Hans Ringhofer /PAP/APA

Mechanizm uzależniający wypłaty od praworządności na razie Polsce nie zagraża, bo dotyczy pieniędzy na lata 2021-2027. I prawdopodobnie zostanie rozwodniony podczas negocjacji w Radzie UE. To, co najbardziej interesuje kraje (np. płatników netto), to skuteczność sądownictwa w zwalczaniu korupcji. Chcą mieć pewność (tego wymagają od nich krajowi podatnicy), że ich pieniądze nie będą sprzeniewierzane. I głównie ze względu na ten argument zdecydują się dać KE dodatkową władzę, jaką jest wnioskowanie o zamrażanie funduszy. Jeżeli by doszło do porozumienia Warszawy z KE w kwestii praworządności, to takie rozporządzanie, chroniące unijny budżet przed defraudacją, z pewnością Polska mogłaby poprzeć.

Budżet, który zaproponowała KE nie jest dla Polski zły. Mógłby być - jak wynikało z niektórych wcześniejszych symulacji, o których informowałam - o wiele gorszy. Cięcia obejmą praktycznie wszystkich. Jest mniej pieniędzy ze względu na Brexit, nowe wyzwania i coraz mocniejsze ugrupowania populistyczne w krajach, które są płatnikami netto.

O tym, że budżet będzie mniejszy, wiadomo było przynajmniej od kilku lat. W rolnictwie cięcia na dopłaty bezpośrednie obejmą Polskę nawet w mniejszym stopniu niż innych. W polityce spójności wiele będzie natomiast zależało od nowych kryteriów, które dopiero są opracowywane. Głównym kryterium ma pozostać PKB na głowę mieszkańca, ale dyskusja dotyczyć będzie tego, jak ważne będą wskaźniki takie jak stopa bezrobocia czy przyjmowanie i integracja migrantów. Oczywiście krajom Południa, dotkniętym falą uchodźców, będzie zależało na wzmocnieniu wskaźników dla nich korzystnych - tak, by skierować większy strumień pieniędzy w swoją stronę.

Polska nie będzie jednak bez argumentów, może przecież powoływać się na migrację ze Wschodu. Dużo będzie zależało także od tego, czy porozumienie z KE pociągnie za sobą także inne zmiany w polskiej polityce europejskiej.

Porozumienie mogłoby oznaczać większe zaangażowanie Polski w Unii. Dlaczego Polska nie miałaby wówczas korzystać z funduszu na reformy dla krajów, które kiedyś przyjmą euro, skoro taka obecność to i tak wymóg traktatowy? A wzmocnienie polityki obronnej UE i wzmocnienie granic zewnętrznych są znanymi priorytetami Polski. Włączenie się więc w projekty obronne nie jest wykluczone. Trzeba jednak szybko pozbyć się garbu niepraworządności, który tak utrudnia negocjacje, a niektórych cieszy, bo Polskę osłabia.

Praworządność to doskonały argument dla krajów płatników netto, które nie chcą więcej wpłacać do unijnej kasy. Płatnicy netto już zaprotestowali, że propozycja budżetowa jest zbyt hojna. Dla nich tradycyjnie kwestie praworządności są bardzo ważne, a gdy otrzymują do ręki taki argument, jaki obecnie daje im Polska, to chętnie z niego korzystają. Trzeba czym prędzej ten argument wytrącić im z rąk.

(mpw)