Jacek Saryusz-Wolski z Platformy Obywatelskiej może chcieć ugrać stanowisko szefa polskiego resortu spraw zagranicznych – mówią nieoficjalnie moi rozmówcy w Parlamencie Europejskim. Według naszych rządowych źródeł Saryusz-Wolski od wczoraj jest kandydatem naszego rządu na stanowisko szefa Rady Europejskiej po Donaldzie Tusku.

Jacek Saryusz-Wolski z Platformy Obywatelskiej może chcieć ugrać stanowisko szefa polskiego resortu spraw zagranicznych – mówią nieoficjalnie moi rozmówcy w Parlamencie Europejskim. Według naszych rządowych źródeł Saryusz-Wolski od wczoraj jest kandydatem naszego rządu na stanowisko szefa Rady Europejskiej po Donaldzie Tusku.
Jacek Saryusz-Wolski /Wiktor Dabkowski /PAP

Do tej pory Saryusz-Wolski nie zaprzeczył, że jest kandydatem - to może oznaczać, że gra z rządem. A ponieważ jest znakomicie zorientowany w europejskiej polityce to dobrze wie, że jego szanse są zerowe. To oznacza, że chce czegoś innego za tę przysługę, którą robi obecnie rządowi. 

Jak ustaliłam z kilku różnych źródeł, już kilka miesięcy temu prowadzono z Saryuszem-Wolskim rozmowy na temat ewentualnego objęcia stanowiska po Witoldzie Waszczykowskim.

W co gra polski rząd wystawiając kandydata bez najmniejszych szans? To zasłona dymna dla porażki, która się szykuje w sprawie Donalda Tuska. Rząd Beaty Szydło będzie mógł odpierać zarzuty, że blokuje Polakowi ważne stanowisko, bo przecież proponuje innego Polaka.

Prestiżowym belgijski dziennik "Le Soir" pisze, że kandydatura Saryusza-Wolskiego to największy kawał roku. Tutaj nikt nie zastanawia się nad tym, co rząd chce sprawą Saryusza-Wolskiego ugrać w kraju. Raczej zwraca się uwagę na naiwność związaną z proponowaniem kandydata bez szans i zadufanie w sobie, którego wyrazem jest przekonanie, że stanowisko po Tusku należy się Polsce. 

Cymański: Saryusz-Wolski to świetny kandydat na przewodniczącego RE. Jest 100-procentowym Polakiem

(mn)