1.

Lekceważącym tonem bardzo często my - tak zwani humaniści - mówimy o swoich brakach wiedzy z dziedziny nauk ścisłych, jakby do dobrego tonu należało w gronie filologów mówienie o sobie : "jestem dętka z matmy".

Ironiczny matematyk przełoży to natychmiast na swój język i odpowie leniwemu filologowi : zamiast być "dętką z matmy", bądź "torusem z nauki, która wyciąga właściwe wnioski". Czytelnicy w tym momencie, jak przypuszczam, podzielili się na dwie grupy - na tych, którzy ni w ząb nie rozumieją, o co chodzi matematykowi i tych, którzy pojęli to w lot i być może nawet się uśmiechnęli.

Zamierzam od razu wyjaśnić co nieco, aby wszyscy odczuwali intelektualną satysfakcję i mieli dobry humor, to znaczy pragnę, by pierwszy zbiór osób zawierał się w drugim, żeby już nie były rozłączne, ale pozostawały odtąd w relacji inkluzji.

Bardzo trudne do zrozumienia wypowiedzi dla tych, którzy "niczego z matmy nie jarzą" są banalnie proste dla innych, znających definicje słów i prawidłowo odczytujących związki między wyrazami i całymi zdaniami.

Torus to dwuwymiarowa powierzchnia zanurzalna w przestrzeni trójwymiarowej,  powstała przez obrót okręgu wokół prostej leżącej w płaszczyźnie tego okręgu i nieprzecinającej go.

Enigmatyczny jest dla części z was ten fragment hasła z Wikipedii, czytacie ten akapit napisany niby po polsku, a dla was brzmi on tak, jak - nie przymierzając - dla Polaka nieznającego języka francuskiego passus w mowie Rimbauda, Apollinaire'a, Levinasa, Schmitta, BrelaCeline'a,  Sarra, Eribona, Slimani, Geneta, HoullebecqaErnauxBineta tych wszystkich prozaików, poetów, filozofów i bardów, występujących w naszym cyklu podcastów pt. "Francuski kulturalnie"?

Ratujmy się w takim razie wyobraźnią: przywołajcie teraz z pamięci obraz napompowanej gumowej dętki, tak jak ja to teraz robię, wracając myślami, zmysłami i emocjami do lata w roku 1972 w Zwierzeniu, podkarpackiej wsi, gdzie mój ojciec stawia wtedy most na Sanie, a jestem lekkomyślnym chłopcem i na oponie otrzymanej w prezencie od miejscowego gospodarza, w sekrecie przed rodzicami i młodszym bratem, próbuję w czasie spuszczania wody z zapory przepłynąć z jednego brzegu rzeki na drugi ... tu zostawiam wam miejsce na wasze życiowe sceny i scenki z gumowym torusem.

Analogia jest oczywista, kiedy porównacie te obrazy, i przeczytacie słownikową definicję torusa: jest to powierzchnia przypominająca kształtem oponę, powstała przez obrót okręgu dokoła prostej leżącej w płaszczyźnie tego okręgu i nieprzecinającej go".

Teraz powinno być już jasne, dlaczego matematyk tak dowcipnie potraktował "dętkę", czyli kolokwialne określenie kompletnego laika w danej dziedzinie, podmieniając je na rzeczownik "dętka" oznaczający komorę z elastycznego materiału (najczęściej z gumy), wypełnioną gazem (najczęściej powietrzem) tłoczonym poprzez wentyl.

Uzyskał w ten sposób możliwość kolejnej operacji semantycznej, mianowicie zamiany konkretnego obrazu rzeczy (dętki) na termin matematyczny (torus).

Rozszerzył następnie jedno słowo "matematyka" (w slangowej wersji "matma") na całe określenie, wykorzystując jedną z definicji tej dziedziny wiedzy: matematyka to nauka, która wyciąga właściwe wnioski.

Autorem tych słów był dziewiętnastowieczny amerykański uczony Benjamin Peirce, a ja wyciągnąłem z tego wszystkiego wniosek (czy właściwy oceńcie sami), że o takich operacjach łączących filologię i nauki ścisłe porozmawiam z kulturoznawczynią i tłumaczką języka francuskiego dr Joanną Wilkońską oraz Janem Zubikiem - nauczycielem matematyki i sportowcem, a więc człowiekiem, który (w  mojej ocenie) pielęgnuje w sobie inny ideał syntezy - wartości duchowych i cielesnych, życiowy kanon przez starożytnych Greków określany jako "kalokagatia", co okazało się kolejnym ważnym elementem naszej słownej układanki, ponieważ obroty ciał niebieskich oraz zwielokrotnienie ciał z białka stały się lejtmotywami naszego trialogu (wymiany zdań w tercecie, gronie trojga osób).   


2.

Literatura piękna raczej nie kojarzy się powszechnie z działaniami matematycznymi, a przecież wcale nie trzeba wiedzieć, że to o czym wspomniałem w poprzednim rozdziale nawiązywało do tzw. poezji semantycznej naszego awangardzisty Stefana Themersona, wystarczy zajrzeć do pierwszego lepszego podręcznika poetyki, żeby natychmiast uzmysłowić sobie, jak wiele jest precyzyjnych, liczbowych rygorów w twórczości pisarzy, jak ścisłe są często metody w literackim szaleństwie, bo czy wyobrażamy sobie na przykład, że Adam Mickiewicz nie zastosowałby słynnego trzynastozgłoskowca w swoim malowanym ... uwaga, używam teraz 13 sylab! ... barwami farb werbalnych "Panu Tadeuszu"?

Innymi słowy, że nasz narodowy epos nie miałby w sobie tej matematycznej ścisłości, że byłby to "epochaos", bezkształtna, niezrytmizowana proza, poddana wyłącznie kaprysom asocjacji, w wieszczym szale pełnym skojarzeniowych skoków, że byłaby to polska odmiana l'écriture automatique, automatycznego zapisu (jak wyjaśnia Wikipedia) przypadkowych zdań i ciągów zdań, z zachowaniem zasad tradycyjnej składni, charakterystycznego dla twórczości surrealistów?

Całkowicie odrzucam taką wersję naszej narodowej Księgi Ksiąg, mimo że kocham francuski surrealizm, a André Bretona  - twórcę l'écriture automatique - umieszczam bardzo wysoko na mojej prywatnej literackiej liście rankingowej. 

Z jednego - matematycznego, a nie tematycznego - powodu nie chcę czytać "Pana Tadeusza" jako wolnego wiersza pełnego wolnych skojarzeń, mimo że perspektywa takiej poetyckiej oniriady może wydawać się atrakcyjna, bo już oczyma imaginacji widzę Mickiewicza piszącego swoje "litewskie dzieło" po upaleniu się haszyszem w Paryżu, co potem mógłby opisać sławny Francuz Charles Baudelaire w swoim głośnym dziele o narkotykach pt. "Sztuczne raje" (Les Paradis Artificiels).

Bard bez baudelaire'owskiej czy mickiewiczowskiej literackiej ogłady przelewający na papier lub ekran strumień świadomości, to jednak zwykle po prostu grafoman, bełkoczący coś pod nosem w pijanym widzie i choć zdarzają się geniusze w tym zbiorze nawiedzonych barbarzyńców, to jednak racjonalna budowa jest zwykle bardzo ważnym elementem wybitnego dzieła, a bardziej precyzyjnie - adekwatność struktury i treści, pełna synergia między konstrukcją a tematyką utworu, a w wersji optymalnej - w nurcie zwanym liberaturą - także kształtem materialnym całej książki, architekturą tekstu (architeksturą).

Typowym, tradycyjnym przykładem odgórnie przyjmowanej formy, odmianą strukturalną, która narzuca twórcy różne przymusy jest sonet, bo w jego kanonicznych wersjach trzeba się ściśle trzymać liczby wersów, strof i sylab oraz układów rymów, co dla początkującego poety bywa morderczym treningiem (14 wersów wiersza to czasem jak 14 stacji małej "drogi krzyżowej").

Ewolucja takich gatunków jak sonet rozluźniła te krępujące więzy, ale w XX w. obserwujemy jednocześnie w literaturze pięknej tendencję przeciwną - mnożenia rygorów, także gatunkowych, swoistą pisarską inżynierię genetyczną.

Radykalnym i oryginalnym wyrazem tej twórczej ścieżki jest działalność międzynarodowej grupy pisarzy i matematyków z grupy OuLiPo (Ouvroir de Littérature Potentielle), założonej w 1960 r. przez dwóch Francuzów: pisarza Raymonda Queneau i matematyka François Le Lionnais w zbożnym celu połączenia sił poetyckiej weny i geniuszu abstrakcji, mówiąc Mickiewiczem zestrzelenia myśli w jedno ognisko i w jedno ognisko duchów.

Algorytmizacja procesu pisania wierszy, opowiadań czy powieści, była najważniejszą cechą tej awangardowej literatury, a kryło się za tym szereg działań - także w sensie matematycznym, czy quasi-matematycznym, bo powstawały na przykład utwory według wzoru S+7, czyli metody polegającej na zastępowaniu w danym tekście-matrycy każdego występującego w nim rzeczownika (S to skrót od francuskiego terminu "substantif" czyli "rzeczownik") innym rzeczownikiem, który w dowolnie wybranym słowniku występował jako siódmy z kolei.

To wyglądało mniej więcej tak: mam zdanie "Na obrazie wiszącym na ścianie są kule z metalu.", i teraz klikam w internetowy "Słownik języka polskiego PWN”, aby pozamieniać rzeczowniki; po słowie "obraz" mam w sieciowym dykcjonarzu, w kolejności alfabetycznej - "obrazę", "obrąbek", "obrączkę", "obręb", "obrębek", "obręcz" "obrok" i siódmy rzeczownik "obronę"; nowy początek zdania brzmi więc nie "na obrazie", ale "na obronie"; tak czynię z pozostałymi rzeczownikami; na końcu wychodzi mi zamiast oczywistego, opisowego zdania oznajmującego - "Na obrazie wiszącym na ścianie są kule z metalu." - inne, zagadkowe, absurdalne choć poprawne składniowo - "Na obronie wiszącej na ściegu są kulisy z metanu.”. 

Uważacie, że to bez sensu, że to tylko absurdalna gra lingwistyczna, że w taki sztuczny sposób generowane są teksty pozbawione jakichkolwiek wartości artystycznych, że pisarze uprawiający taką infantylną „tfurczość”, tę durną kombinatorykę, są jak mali chłopcy, którzy zamiast za ołowiane żołnierzyki chwytają się za słowa?     

Rozumiem wasze wątpliwości, ale zapewniam, że najczęściej taka semantyczna maszynka w OuLiPo czemuś służyła i nadal służy, że to nierzadko poważna i pożyteczna zabawa, jak w przypadku Georgesa Pereca, czołowego pisarza tej grupy, nieżyjącego już Francuza o żydowskich korzeniach, ocalonego z Holocaustu, który stracił oboje rodziców (urodzonych w Polsce) - matkę w Shoah, a ojca - żołnierza armii francuskiej - w pierwszych miesiącach wojny obronnej Francji z Niemcami.

Autobiograficzne motywy, traumy osobiste, dziecięcą trwogę, chorobę na śmierć, strach przed zniknięciem, całkowitym wymazaniem, bojaźń z powodu unicestwienia jego najbliższych przez nazistowskich Aniołów Zagłady, przekuł Perec na niezwykłe, oryginalne, genialne koncepty pisarskie, na przykład na książkę-lipogram pt. „La Disparition” z usuniętą literą „e” we wszystkich francuskich odmianach, ekstremalny literacki wyraz eksterminacji („kstrmalna kstrminacja Prca”). 

3.

Lipogramom, czyli tekstom, które są pozbawione konkretnej litery, a więc o radykalnie zredukowanym słowniku, poświęcę kolejną lekcję z cyklu „Francuski kulturalnie” z dr Joanną Wilkońską, ponieważ pragnę zaprezentować szerzej twórczość Georgesa Pereca – autora „Zniknięcia” (LaDisparition)„Rzeczy” (Les Choses.Une histoire des années soixante), "Człowieka który śpi" (Un Homme qui dort) „Życia instrukcji obsługi” (LaVie mode d’emploi), pisarza mocno już w Polsce zadomowionego, niezwykle cenionego i tłumaczonego na potęgę, mówiąc żartem, według wzoru (c+l+o+n+e+s+d+e+P+e+r+e+c)ⁿ  - w wolnym tłumaczeniu „suma klonów Pereca do n-tej potęgi”.   

Inność tej literatury wymaga bowiem osobnego odcinka, uzbrójcie się więc w cierpliwość, moim zdaniem warto poczekać, bo z Joanną szykujemy lekcję specjalną. 

Czytelniczki i czytelników śledzących nową literaturę francuską (w oryginale czy w polskich przekładach) zapraszam do obejrzenia przypomnianego przeze mnie wcześniej klipu z prezentacją słynnego dzieła współtwórcy OuLiPo - Raymonda Queneau pt. "Sto tysięcy miliardów wierszy" (org. Cent mille milliards de poèmes), a także zachęcam do sięgnięcia po książkę wybitnego,  współczesnego OuLiPowieściopisarza, po „Anomalię” (L'anomalie) Hervé Le Telliera, za którą autor otrzymał w 2020 r. prestiżową nagrodę Goncourtów (prix Goncourt). 

Zabawy literackie, te wszystkie postmodernistyczne gry w trawestacje, nawiązania, algorytmy, stylizacje, aluzje, pastisze, kontynuacje, eklektyzm, maski itp. nie zaciemniają tu fabuły, przeciwnie, są podporządkowane sensacyjnej akcji z fantastyczno-naukowym, tytułowym motywem „anomalii” (oraz innych pojęć - „dywergencji”„symulacji”„bifurkacji”) – lądowania tego samego samolotu z Francji na lotnisku w USA jednocześnie w dwóch różnych dniach (w marcu i czerwcu), co wywołało niesamowity efekt w postaci pojawienia się sobowtórów głównych bohaterów; swoją drogą realne zetknięcie się „sobowtórów” w tym samym samolocie opisała w swojej książce pt. „Hello world. Jak być człowiekiem w epoce maszyn” brytyjska matematyczka Hannah Fry:  Weźmy przy­kład Neila Do­ugla­sa, który po wej­ściu na po­kład sa­mo­lo­tu do Ir­lan­dii stwier­dził, że na są­sied­nim fo­te­lu sie­dzi jego so­bo­wtór. Sel­fie, które sobie zro­bi­li obaj pa­no­wie – z wi­docz­ny­mi w tle ro­ze­śmia­ny­mi pa­sa­że­ra­mi – bły­ska­wicz­nie ro­ze­szło się po in­ter­ne­cie i rudzi bro­da­cze z ca­łe­go świa­ta za­czę­li przy­sy­łać swoje zdję­cia, a wszy­scy byli do nich mniej lub bar­dziej po­dob­ni. „Mam wra­że­nie, że w pew­nym mo­men­cie była nas mała armia”, po­wie­dział Neil dzien­ni­kar­ce BBC.

Bardzo ciekawie i w przystępny sposób skomplikowaną problematykę „anomalii”, „dywergencji”, „bifurkacji”, „splątanych stanów kwantowych”, „czarnych i szarych dziur” tłumaczy w naszym podcaście Jan Zubik, ukazując nie tylko naukowe inspiracje Le Telliera, ale wskazując także na tropy filmowe i przykłady z literatury (zarówno matematycznej, jak i pięknej). 

Trudność w omawianiu takiej powieści jest podwójna, „bifurkacyjnie” się rozwidla - na aspekt fabularny (ciężko omawiać sensacyjną książkę w taki sposób, by omijać rafy spoilerów, dbać o to, by nie zdradzać przebiegu trzymającej w napięciu, atrakcyjnej akcji) oraz wymiar filozoficzny (niełatwo przekładać literackie metafory na precyzyjne definicje terminów naukowych i odwrotnie), na przykład czym się różni klon człowieka w sensie produktu inżynierii genetycznej od ontologicznego klonu człowieka w rozumieniu sobowtóra powstałego w wyniku rozwidlenia się czasoprzestrzeni, zagadkowej bifurkacji; oraz jaką funkcję pełni w „Anomalii” Le Telliera aluzja do wiersza amerykańskiego postmodernisty Johna Ashbery’ego pt. „Autoportret w wypukłym lustrze” (Self-Portrait in a Convex Mirror), który jest poetycką refleksją na temat obrazu Parmigianina, jeśli się nie mylę, włoskiego mistrza malarstwa z XVI wieku.  

Erraty są mile widziane, jeśli zauważycie jakąś moją pomyłkę czy lukę informacyjną, słowem moją "anomalię", chętnie przeczytam Waszą poprawkę lub sugestię, czekam na maile od Was pod adresem bogdan.zalewski@rmf.fm, i obiecuję autokorektę, a także postaram się uwzględnić Wasze postulaty w następnej lekcji z cyklu ”Francuski kulturalnie" poświęconej związkom matematyki i pisarstwa, symbiozie liczb i literatury, którą określam wymyślonym przez siebie neologizmem "liczbteratura".

Rodzinny dramat z pedofilskim wątkiem w tle, międzypokoleniowy romans damsko-męski oraz miłosna historia homoseksualna, krwawy kryminał plus proza SF, medyczny thriller w połączeniu z polityczną intrygą, epizody kampusowe w stylu Davida Lodge'a sklejone z pastiszem ekumenicznej literatury religijnej - to wszystko i jeszcze więcej znajdziecie w "Anomalii" Hervé Le Telliera, przełożonej przez Panią Beatę Geppert (która gościła w naszym podcaście, jako tłumaczka prozy Michela Houellebecqa.) 

Autor ponadto popisuje się wręcz prestidigitatorską sprawnością warsztatową, żonglując aluzjami do powieści włoskiego OuLiPowieściopisarza Italo Calvino pt. „Jeśli zimową nocą podróżny” (Se una notte d'inverno un viaggiatore) oraz wpuszczając w przestrzeń powieściowej prozy poetyckiego ducha, w różnych postaciach, od tekstów piosenek, plagiatów wierszy po wieloznaczny końcowy kaligram-klepsydrę, który doczekał się wielkiej liczby interpretacji, i my też w naszej lekcji z cyklu "Francuski kulturalnie" dosypujemy do tej ikonicznej, werbalnej klepsydry parę własnych słownych ziarenek piasku.

Tropimy z Joanną i Janem przeróżne znaczeniowe i strukturalne szlaki i ślady w "L'Anomalie" np.: dlaczego jeden z powieściowych bohaterów, autor powieści pod tym samym tytułem "L'Anomalie", człowiek o nazwisku Victor Miesel, występuje także w innej wersji jako Victør Miesel; co w matematyce oznacza to "ø" (zbiór pusty), i jakie znaczenie może mieć w "Anomalii" (w książce Le Telliera i w książce Miesela, zbiorach, które łączy relacja inkluzji, albo - w sposób jeszcze bardziej skomplikowany, zjawisko rekurencji zwane efektem Droste); przypomina też to sytuację, gdy robi się smartfonem autoportret w wypukłym zwierciadle, stojącym na książce, o której piszemy. 

Urodziło się w naszej dyskusji, zaplanowanej wcześniej, ale potem w dużej mierze spontanicznej i pełnej przypadkowych dygresji (kompozycyjny aleatoryzm kontrolowany) sporo odnośników do różnych dziedzin wiedzy i twórczości, od serializmu (utwory Pierre'a Bouleza) jako muzycznego odpowiednika literacko-matematycznej kombinatoryki grupy OuLiPo po tunel czasoprzestrzenny, nazywany też mostem ("bridge") Einsteina-Rosena, który może posłużyć jako metaforyczny łącznik ("link") między czarną dziurą nauki/literatury a wszechświatem literatury/nauki.

Radio RMF FM - jako moje macierzyste/ojcowskie medium- też zobowiązywało nas (nieformalnie) do formalnych i tematycznych wyborów, ale z humorem, z przymrużeniem oka, jak wtedy, gdy dr Joanna Wilkońska wyrecytowała po francusku absurdalną rymowankę, oddającą ducha radiowej audycji pt. "Des Papous dans la tête" cotygodniowego programu France Culture popularyzującego dokonania grupy OuLiPo, stworzonego w 1984 roku i działającego do roku 2018.

Absurdalny utwór OuLiPoetycki, który Joanna wyrecytowała po francusku oraz moją wierszowaną odpowiedź, trawestację w rymowanej polszczyźnie, możecie wysłuchać w naszym podcaście pt. "Francuski kulturalnie", natomiast oba teksty macie poniżej.

4.


Papous à poux - Papous pas à poux

 

Chez les papous :

 

y'a des papous papa

y'a des papous pas papa

y'a des papous papa à poux

y'a des papous papa pas à poux

y'a des papous pas papa à poux

y'a des papous pas papa pas à poux chez les poux,

y'a des poux papa y'a des poux pas papa donc chez les papous,

y'a des papous papa à poux papa

y'a des papous papa à poux pas papa

y'a des papous papa pas à poux papa

y'a des papous papa pas à poux pas papa

y'a des papous pas papa à poux papa

y'a des papous pas papa à poux pas papa

y'a des papous pas papa pas à poux papa

y'a des papous pas papa pas à poux pas papa


Chez les papous qu'ils soient pas papa ou pas, certains sont des époux et d'autres pas...


Donc chez les papous,

y'a les papous époux papa

y'a les papous époux pas papa

y'a les papous pas époux papa

y'a les papous pas époux pas papa et les poux alors...

y'a les papous époux papa à poux papa

y'a les papous époux papa à poux pas papas

y'a les papous époux papa pas à poux papa

y'a les papous époux papa pas à poux pas papa

y'a les papous époux pas papa à poux papa

y'a les papous époux pas papa à poux pas papas

y'a les papous époux pas papa pas à poux papa

y'a les papous époux pas papa pas à poux pas papas

 

5.

 

Bogdan Zalewski  "Anomalie"


Rusza na nas tyraliera

Sobowtórów Le Telliera


Hervé Hervé Hervé Hervé

Prą frontalnie                  robią przerwę

Po czym znowu ławą idą

Każdy z piórem niczym z dzidą

 

Rusza na nas tyraliera

Sobowtórów Le Telliera

  

Czytelnika atakują

Jak nieuka straszny kujon

Który znów na blaszkę wykuł

O narracji swej artykuł

 

Rusza na nas tyraliera

Sobowtórów Le Telliera

 

A wraz z nim się teksty mnożą

Jak pieczywo mocą bożą

Rosną w dzieżach drożdże fabuł

Które przekraczają tabu

 

Rusza na nas tyraliera

Sobowtórów Le Telliera

 

Nie jest Bóg zadowolony

Te ontologiczne klony

W akcie buntu łamią zakaz

By nie tworzyć żyć na zapas

 

Rusza na nas tyraliera

Sobowtórów Le Telliera 


(Podcast zawiera ANOMALIĘ, w pewnym momencie wpadliśmy w tunel czasoprzestrzeni, zauważyliście? Ja to uświadomiłem sobie dopiero po przesłuchaniu naszej rozmowy, niesłychane!) 

Czytelniczki i Czytelnicy odgrywają niezwykle istotną rolę w naszym projekcie. Jeśli wysłuchaliście podcastu, już wiecie, że to nie przypadek. Wasze odczytania tekstów, audycji i książek są równie ważne jak nasze dyskusje i blogowe wpisy. 

Oto najnowszy komentarz - Czytelniczki Barbary:

Bardzo interesująca nauka języka francuskiego. Przesłuchałam cały "blok francuski" z panią Joanną Wilkońską, czyli 8 wykładów. Osie osiem. Metamatematyka. Cykle, powtórzenia. To nie anomalie. Struktura hipertekstu. Księga przestrzenna, bez ograniczeń czasowych. Nieskończoność ...

 BLOK FRANCUSKI  - to intertekstualna, hipertekstowa aluzja Czytelniczki.  

Czekamy na kolejne komentarze.    

.............