Nie tak miał skończyć się wieczór Charlesa Leclerca. Podczas spontanicznego spotkania z fanami z nadgarstka kierowcy Formuły 1 zniknął zegarek wart ponad 300 tys. dolarów.

Wieczór w wielkanocny poniedziałek Charles Leclerc spędzał razem z przyjaciółmi miejscowości Viareggio, niedaleko popularnego toskańskiego kurortu Lido di Camaiore.

Około godz. 22 grupa przechodziła przez nieoświetloną ulicę. Wtedy kierowcę F1 rozpoznali fani. Pojawiły się prośby o zdjęcia i autografy. W pewnym momencie ktoś zdjął z nadgarstka kierowcy zegarek.

Portal Motorsport.com, który między innymi opisał sprawę, szacuje, że zegarek Richard Mille, który nosił Leclerc, jest wart 320 tys. dolarów, czyli ponad milion złotych. Szwajcarski producent jest także sponsorem zespołu Ferrari.

Charles Leclerc zgłosił kradzież na policję. Służby sprawdzają, czy spotkanie z kierowcą nie było wcześniej przez złodziei zaplanowane.

Ferrari krytykuje

Sprawę skomentował w mediach społecznościowych trener Leclerca Andrea Ferrari, który pochodzi z Viareggio. Skrytykował on władze miasteczka, które mimo apeli mieszkańców nie zadbały o oświetlenie ulic, a co za tym idzie, o bezpieczeństwo. 

"(ulica - przyp. red.) Via Salvatori od miesięcy była całkowicie ciemna. Informowaliśmy o tym. Cóż, okradli nas tam" - napisał Ferrari. 

Pochodzący z Monako Charles Leclerc po trzech rundach mistrzostw świata Formuły 1 jest liderem klasyfikacji kierowców. Ma 71 punktów i wyprzedza George'a Russela - 37 punków, a także swojego kolegę z zespołu Carlosa Sainza - 33 punkty.

W najbliższą niedzielę kierowcy zmierzą się w Imoli o Grand Prix Włoch.