Kilkaset osób ustawiło się w niedzielę w kolejce przed ambasadą Rosji w Warszawie, żeby wziąć udział w wyborach na prezydenta tego kraju. Jak mówili naszej reporterce, chcą w ten sposób zamanifestować swój sprzeciw przeciwko polityce Putina i pokazać, że wielu Rosjan jest przeciwko wojnie.

"W niedzielę w południe przyjdź do lokalu wyborczego, stań w kolejce i zagłosuj przeciwko Putinowi" - to instrukcja na wybory prezydenckie w Rosji, jaką rozpowszechniają opozycyjne media. Akcja nazywana "w południe przeciwko Putinowi" polega na zamanifestowaniu sprzeciwu wobec władzy Kremla i oddaniu hołdu zmarłemu rosyjskiemu opozycjoniście Aleksiejowi Nawalnemu.

Jak poinformowała reporterka RMF FM Magdalena Grajnert, przed rosyjską ambasadą w Warszawie ustawiła się długa kolejka protestujących.

Przed placówką dyplomatyczną zebrało się kilkaset osób, które były pojedynczo spisywane przy bramie i dopiero wtedy mogły wejść do budynku ambasady.

Część protestujących trzymała ze sobą transparenty. Pojawiły się okrzyki: "Nawalny gieroj" i "niet wajnie" (nie dla wojny - przyp. red.).

Nasza dziennikarka rozmawiała z jedną z Rosjanek, która swój głos oddała na Władysława Dawankowa, członka partii Nowi Ludzie i z jej ramienia wiceprzewodniczącego parlamentu.

Ważne, żeby pokazać, że jest dużo Rosjan, którzy są przeciwko Putinowi i chcą, żeby nie było wojny - powiedziała.

Jesteśmy przeciwko Putinowi. (...) Myślę, że większość osób jest tutaj za kimkolwiek innym, niż Putin - stwierdziła inna z obecnych na miejscu obywatelek Rosji.

Kolejna z protestujących powiedziała, że zmarły lider rosyjskiej opozycji Aleksiej Nawalny był ich "nadzieją, że może coś się zmieni". Ale niestety - mamy to co mamy i nie mamy innego wyboru. Muszę w jakiś sposób okazać, że jestem przeciw - zaznaczyła.

Rosjan, którzy od rana oddają swoje głosy, liczą wolontariusze. O godz. 12:00 na liście było niespełna 150 nazwisk.

Wybory prezydenckie w Rosji

Niedziela jest trzecim i ostatnim dniem wyborów prezydenckich w Rosji, które odbywają się dwa lata po inwazji Kremla na Ukrainę i miesiąc po śmierci w więzieniu przywódcy opozycji Aleksieja Nawalnego.

Na karcie do głosowania znajdują się nazwiska Władimira Putina i jego formalnych kontrkandydatów: Nikołaja Charitonowa, Władysława Dawankowa i Leonida Słuckiego. Obecny gospodarz Kremla, jak przypomniała rosyjska redakcja BBC, jest od 2023 roku poszukiwany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w związku z deportacjami dzieci ukraińskich (co stanowi zbrodnię wojenną).

Nikołaj Charitonow jest kandydatem Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF), Leonid Słucki reprezentuje Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji (LDPR), niegdyś kierowaną przez Władimira Żyrinowskiego, natomiast Władysław Dawankow - partię Nowi Ludzie i z jej ramienia jest wiceprzewodniczącym parlamentu. Ugrupowania zasiadające w parlamencie Rosji nie są opozycją - pozostają lojalne wobec Kremla i jego polityki.

Niezależny portal Meduza podał w marcu br., powołując się na źródła na Kremlu, że plan władz zakłada wynik ponad 80 proc. głosów dla Władimira Putina przy wysokiej frekwencji, wynoszącej od 70 do 80 proc.

Lokale wyborcze są otwarte w godzinach 8:00 - 20:00 czasu polskiego. Zgodnie ze strefami czasowymi w Rosji, jako pierwsze otworzyły się w piątek rano lokale wyborcze na Kamczatce (dziewięć godzin wcześniej niż w Moskwie, a więc 14 marca o godz. 21:00 czasu polskiego), a jako ostatnie zamknięte zostaną w obwodzie królewieckim (nastąpi to godzinę później niż w Moskwie: 17 marca o godz. 19:00 czasu polskiego).

Głosowanie nazywane "przedterminowym" trwało też w ostatnich dniach na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy - obszarach obwodów zaporoskiego, chersońskiego, donieckiego i ługańskiego. Rosyjska redakcja BBC podała 14 marca, że - według relacji mieszkańców - ludzie współpracujący z Rosjanami obchodzą z urnami mieszkania w asyście uzbrojonych wojskowych.

W piątek i sobotę z całej Rosji napływały liczne doniesienia o incydentach podczas wyborów, np. w Petersburgu w drzwi do lokalu wyborczego rzucono koktajl Mołotowa, a w Moskwie podpalono budkę do głosowania, a także wlano środek odkażający do urny z głosami. Funkcjonariusze struktur siłowych zatrzymywali nie tylko sprawców takich czynów, ale również m.in. osoby, które nanosiły własne komentarze na kartach do głosowania.

W sobotę agencja Ukrinform powiadomiła, powołując się na źródła w ukraińskim wywiadzie wojskowym (HUR), że specjaliści komputerowi tej służby włamali się do systemu usług państwowych Rosji, za pośrednictwem którego trwa głosowanie elektroniczne. HUR potwierdził, że wyborcze serwisy internetowe zostały zhakowane. Przeprowadzono też atak na portale partii rządzącej Jedna Rosja.