Na dworcu kolejowym w Przemyślu działają dwa punkty pomocy medycznej dla zwierząt przywożonych przez uchodźców z Ukrainy. "Każdego dnia pomagamy niemal setce zwierząt, które zestresowane podróżą nie chcą jeść ani pić" – powiedziała wolontariuszka Zofia.

W specjalnych namiotach stojących obok wejścia podziemnego prowadzącego na perony i w budynku odpraw celnych znajdują się karmy dla psów i kotów, klatki dla ptaków, transportery, smycze, obroże, podkłady, żwirki, kuwety oraz akcesoria dla gryzoni. Na miejscu pracuje kilkunastu wolontariuszy, którzy udzielają pomocy psom, kotom, ptakom, rybkom czy szczurom.

Podróż z Ukrainy do Polski w wielu przypadkach trwa kilka dni i zwierzęta różnie ją znoszą. Dlatego dajemy taką pierwszą, doraźną pomoc, jak tylko uchodźcy wysiądą z pociągu - podkreśliła wolontariuszka Zofia z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Często po pomoc zgłaszają się właściciele zwierząt, które są w kiepskiej kondycji.

Dziennie pomoc otrzymuje niemal setka zwierząt. 

Główną przyczyną złego stanu zwierzęcia jest ogromny stres. Najgorzej taką podróż znoszą koty, które są dużo bardziej wrażliwe i zmiana otoczenia źle na nie wpływa. W większości przypadków nie chcą jeść ani pić, nie załatwiają się też przez kilka dni - wyjaśniła i dodała, że zarówno koty jak i psy otrzymują suplementy, które pomagają się im odstresować i uspokoić.

Transportery na wagę złota

Zdaniem wolontariuszki uchodźcy najczęściej pytają o transportery dla zwierząt. 

Psy czy koty przywożone są w torbach, plecakach, siatkach na ryby, kocach czy na rękach. Były też myszki w pudełku i chomik w słoiku. Dlatego wszystkie transportery dla małych i dużych zwierząt są na wagę złota - podkreśliła.

Innym miejscem, w którym wolontariusze udzielają pomocy zwierzętom jest Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu. To jeden z największych punktów pomocy humanitarnej w mieście. Na placu obok głównego wejścia ustawiony jest namiot duńskiej organizacji humanitarnej, która zajmuje się ochroną zwierząt.

Od ponad dwóch tygodni prowadzimy w tym miejscu małą klinikę, gdzie badamy zwierzęta, oceniamy ich stan zdrowia i leczymy. Pracuje z nami lekarz weterynarii i dwóch wolontariuszy. Dziennie przyjmujemy około 20 zwierząt - powiedział koordynator punktu Bernt. 

Zazwyczaj trafiają do nas mocno zestresowane koty, które najgorzej znoszą podróż i ich stan zdrowia szybko się pogarsza. Tu otrzymują leki, dzięki którym wracają do formy - dodał i podkreślił, że zwierzęta przyjeżdżają z Charkowa, Kijowa, Odessy, Mariupola i Irpienia. 

Wiele z nich z powodu stresu wymaga specjalnej diety, ale po to jesteśmy, aby każde zwierzę otrzymało pomoc w tym zakresie - stwierdził Bernt.

Obawy uchodźców z Ukrainy

Wolontariuszka Ola podkreśliła, że "pomoc zwierzętom to przede wszystkim pomoc ich właścicielom". 

Często opiekunowie wracają do nas i dziękują za to, że leki zaczęły działać i kot zaczął jeść i wraca do zdrowia. Mimo, że ludzie przewożą te zwierzęta w różnych rzeczach i nie zawsze jest to specjalny transporter, to cieszy nas to, że jednak zabierają zwierzęta ze sobą uciekając przed wojną - powiedziała.

Według Oli "Ukraińcy często maja obawy, że my chcemy im zabrać te zwierzęta, więc je chowają". 

Uważają, że jak pies czy kot nie ma dokumentów, chipa, to zostanie uśpiony. Absolutnie nie. My jesteśmy od tego, aby im pomóc zaszczepić, zaczipować psa czy kota i przygotować dokumenty, aby dalsza podróż była bezpieczna - podsumowała.