Jeśli poważnie podważy się kwestię istnienia Rosji, to nie zostanie ona rozwiązana na froncie ukraińskim, ale razem z kwestią dalszego istnienia całej ludzkiej cywilizacji - napisał Dmitrij Miedwiediew w felietonie dla rosyjskiej gazety "Izwiestija".

"Nie potrzebujemy świata bez Rosji. Upadłe imperia grzebią pod gruzami połowę świata, a nawet więcej". "Ci, którzy najpierw zniszczyli ZSRR, a teraz próbują zniszczyć Rosję, nie chcą tego zrozumieć" - kontynuuje były premier Rosji.

Jego zdaniem wrogowie Rosji nadal "pompują broń w neofaszystowski reżim w Kijowie". Podkreślił, że te działania doprowadzą do strat dla wszystkich. "Poprzednie życie będzie musiało zostać zapomniane na wieki, dopóki dymiące szczątki nie przestaną emitować promieniowania" - pisze Miedwiediew. W swoim felietonie zaznaczył, że koniec globalnego pokoju był nieunikniony już w momencie, kiedy "z metalicznym rykiem runęły fundamenty porządku światowego okresu poradzieckiego, który do niedawna był uważany, jeśli nie za najlepszy, to jednak mniej lub bardziej uznany".

Tragedia w Ukrainie trwa od rozpadu Związku Radzieckiego

Miedwiediew nawiązał też bezpośrednio do wojny w Ukrainie. Jego zdaniem, jej przyczyn również należy upatrywać w upadku Związku Radzieckiego.

"Przywódcom republik związkowych cynicznie zależało tylko na tym, by zostać głowami niepodległych państw powstałych na dymiących jeszcze resztkach wspaniałego kraju. Koniec ZSRR, który dla starszego pokolenia pozostał ukochaną Ojczyzną i cudownym marzeniem o sprawiedliwości" - czytamy w wywodzie rosyjskiego polityka.

Podkreślił, że największą zasługą rosyjskich władz po upadku Związku Radzieckiego było to, że nie pozwoliły podzielić arsenału nuklearnego pomiędzy odzyskujące niepodległość republiki.

Rosja w roli poszkodowanego

Miedwiediew w swojej narracji stawia Federację Rosyjską w roli poszkodowanej, która "kosztem niewiarygodnych wysiłków stopniowo przezwyciężała najtrudniejsze czasy. W pełni spłaciła zadłużenie zewnętrzne i rozpoczęła odbudowę gospodarki i sfery społecznej. Odzyskała szacunek dla swoich sił zbrojnych, kontynuowała politykę odstraszania nuklearnego i nie pozwalała na prowokacje".

Zaznaczył jednak, że "historia jest nieubłagana", a rozpad imperium musi prowadzić do wojny: "po okresie rozkwitu imperium i jego złotym wieku następuje podróż do samego finału: do rozpadu i wojny lub wojny i rozpadu. Takie jest prawo światowe. I tak stało się z nami, z ZSRR, tylko w wolnym tempie. Wojna mogła się wydarzyć wcześniej, w latach 90., w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku, ale teraz wybuchła. Ten rozwój wydarzeń jest związany z nieubłaganym i okrutnym biegiem historii świata. Umiera duży kraj - zaczyna się wojna. Prędzej czy później".

Zachód winny wojnie w Ukrainie

Rosyjski polityk ponownie podnosi też promowaną w Rosji tezę, że to Zachód i NATO są winne wojnie w Ukrainie. Jego zdaniem "histeria Zachodu" wybuchła w 2014 roku, po tym, jak "mieszkańcy Krymu wyrazili wolę w uprawnionym referendum, wracając na zawsze do swojej historycznej ojczyzny".

"To właśnie ta szalona histeria, obsesyjne pragnienie rozerwania naszego kraju na strzępy doprowadziło ostatecznie do specjalnej operacji wojskowej"- grzmi Miedwiediew.