Włoski rząd chce opodatkować filmy ze scenami przemocy. Stawka podatku ma być bardzo wysoka – aż 25 procent. Świat kina protestuje, we włoskim parlamencie zaś trwa dyskusja na ten temat.

Pomysł przyszedł z Francji. Tam jednak na kulturę przeznacza się znacznie więcej pieniędzy. We Włoszech jednak wydatki na sztukę z roku na rok maleją – w przyszłym roku pieniędzy będzie mniej aż o 60 milionów euro. Podatek od brutalnych filmów może być gwoździem do trumny rodzimej kinematografii.

W rządowym pomyśle są same wady i niejasności – mówi reżyser Claudio Fragrasso. Przede wszystkim, nie wiadomo, kto miałby płacić podatek. Zagadką jest też, od jakiej podstawy byłby on wyliczany. Politycy nie zdefiniowali też, jaki obraz określa się mianem filmu z przemocą.

- „Lista Schindlera” to film agresywny, podobnie „Ojciec chrzestny” czy „Mechaniczna pomarańcza”. Mamy opodatkować Kubicka i Coppolę? Nie rozumiem tego - mówi twórca. Włoscy filmowcy obawiają się, że przyjdzie im kręcić filmy jedynie o św. Franciszku.