Węgrzy domagają się ustąpienia prezydenta. Późnym wieczorem w Budapeszcie demonstrowali zarówno zwolennicy liberałów, jak i przedstawiciele środowisk skrajnie prawicowych. Mosty łączące Budę i Peszt były na znak protestu okupowane przez polityków węgierskich Zielonych i Jobbiku. Prezydent Pal Schmitt podpadł rodakom, kiedy udowodniono mu popełnienie plagiatu w pracy doktorskiej. Zapowiedział jednak, że nie poda się do dymisji.

Manifestanci wyszli na ulice w geście oburzenia na wywiad z prezydentem, nadany wcześniej tego wieczoru. W rozmowie Schmitt ogłosił, że nie zamierza ustępować ze stanowiska w związku z wykryciem plagiatu.

Rozmowę ostro skrytykowały partie ze wszystkich stron sceny politycznej. Przewodniczący Jobbiku Gabor Vona określił wywiad jako "zimny prysznic" dla tych, którzy spodziewali się po prezydencie dobrowolnej rezygnacji z urzędu. Demokraci zaapelowali natomiast do parlamentu, by wezwał Schmitta do zmiany zdania, a złożenie dymisji nazwali "obowiązkiem oszukańczego złodzieja".

W czwartek uniwersytet w Budapeszcie odebrał Schmittowi stopień doktorski. Senat uczelni uznał, że polityk popełnił plagiat przy pisaniu pracy doktorskiej przed dwudziestu laty.

Według agencji dpa, aż 197 z 215 stron swej pracy z 1992 roku Schmitt przetłumaczył dosłownie z francuskojęzycznego opracowania Bułgara oraz z pracy niemieckiego socjologa Klausa Heinemanna.