Czołgi na ulicach z napisami "Ruscy won", "Wolność dla prasy", armatki, ciężarówki jeżdżące z powstańcami, charakterystyczne flagi z 1956 r. z wyciętym sowieckim symbolem - taką inscenizacją Budapeszt przypomiał w przededniu 50. rocznicy Rewolucji Węgierskiej atmosferę tamtych dni.

Ten zryw był próbą uwolnienia się spod sowieckiej dominacji i przełamania monopolu partii komunistycznej. Został krwawo stłumiony przez wojska sowieckie, które wkroczyły do Budapesztu 4 listopada. Podczas walk zginęło ponad 2,5 tysiąca Węgrów.

Do Budapesztu przybyło prawie 20 prezydentów i premierów z całej Europy oraz królowie z Norwegii i Hiszpanii. Główne uroczystości odbędą się w poniedziałek.

W stolicy Węgier, na neutralnym gruncie, dojdzie do spotkania prezydentów Polski i Niemiec - Lecha Kaczyńskiego i Hoersta Koehlera - urodzonego w Polsce, w Skierbieszowie koło Zamościa.

Chcemy być suwerenni – najważniejsze przesłanie z wydarzeń w 1956 r.

Ja myślę, że trzeba było podkreślać wiele razy, nawet codziennie, że wtedy na Węgrzech wytworzyła się jedność narodowa bo była jedna taka bardzo ważna sprawa, wokół której można było naprawdę skupić wszystkich Węgrów. To była niepodległość, suwerenność i to, że wojska radzieckie muszą opuścić Węgry i my sami musimy decydować o sobie. Tam też były różne warstwy, różne grupy społeczne, itd. Ale co do jednego wszyscy byli zgodni – że chcemy być suwerenni - mówi Janosz Tischler z Instytutu Pamięci o Walkach w 1956 r.

Specjalny dodatek o Rewolucji Węgierskiej z 1956 r. znajdziecie w poniedziałkowym wydaniu „Tygodnika Powszechnego”.