60-letni Serb, który we wtorek zastrzelił we wsi pod Belgradem 13 osób, w tym matkę i syna, zmarł w szpitalu. Mężczyzna po masakrze postrzelił się w głowę. Lekarzom nie udało się go uratować.

Ljubisza Bogdanović, weteran wojny w chorwackiej Krajinie, najpierw zabił swego 42-letniego syna strzałem w głowę i ranił żonę w domu we wsi Velika Ivancza, około 50 km na południe od stolicy Serbii.

Później napastnik wszedł do czterech sąsiednich domów i zastrzelił 12 osób, w tym między innymi 2-letnie dziecko. Gdy we wsi pojawiła się policja, zabójca postrzelił się w głowę. W stanie krytycznym przewieziono go do szpitala. Stan rannej żony Bogdanovicia jest stabilny. Kobieta jest świadoma, została już przesłuchana przez policję.

Według sąsiadów mężczyzna nie był agresywny, nigdy nie wszedł także w konflikt z prawem. Brat jego żony przyznał jednak, że zabójca "był dobry dla wioski, lecz nie dla rodziny". Brutalnie bił żonę, a także dzieci, kiedy były małe. Był nerwowy i miał trudny charakter. Moja siostra nigdy nie chciała tego ujawniać, lecz bił ją nawet łańcuchem - powiedział gazecie "Veczernje Novosti".

Sprawca masakry nie leczył się psychiatrycznie. Okazało się, że gdy był małym chłopcem, jego ojciec powiesił się, a stryj i kuzyn byli pod opieką psychiatrów. W ubiegłym roku on i syn stracili pracę w słoweńskiej firmie.

(bs)