Cała polityka zagraniczna prezydenta Joe Bidena na Bliskim Wschodzie jest teraz w kompletnej rozsypce – dowodzą autorzy publikacji w amerykańskim portalu The Hill. Ich zdaniem Stany Zjednoczone muszą postawić na wygraną Izraela z Hamasem oraz zdecydować się na działania, które doprowadzą do zmarginalizowania wpływów Iranu w tym rejonie świata.

"Dyplomatyczne rozmowy normalizacyjne między Izraelem a Arabią Saudyjską zostały w zasadzie zerwane. Perspektywy trwałego pokoju i rozwiązania dwupaństwowego między Izraelczykami i Palestyńczykami są tak odległe, jak nigdy dotąd. A świat arabski, przynajmniej na jakiś czas, zjednoczył się - zarówno szyici, jak i sunnici - w gniewnym sprzeciwie wobec Izraela i w pokazie poparcia dla Hamasu" - opisują na łamach The Hill Mark Toth (ekonomista, były członek zarządu World Trade Center w St. Louis) oraz Jonathan Sweet (emerytowany pułkownik armii USA z 30-letnim stażem w wywiadzie wojskowym).

Jak podkreślają, ambasady USA i Izraela na Bliskim Wschodzie wyglądają teraz na oblężone twierdze, rosną nastroje antyamerykańskie nie tylko w tym rejonie świata, a tym, który je podsyca jest m.in. turecki prezydent Recep Erdogan, nominalnie sojusznik Stanów Zjednoczonych w NATO. Na wiele pozwala sobie prezydent Rosji Władimir Putin, "którego odciski palców (...) znajdują się na całym 7 października", kiedy bojownicy Hamasu dokonali ataku na Izrael. Kilka dni temu na rozmowy do Moskwy przylecieli dwaj przywódcy Hamasu.

Autorzy tekstu w The Hill dopowiadają, że "sytuacja zmienia się na całym świecie", a dowodem na to jest m.in. przyjęta stosunkiem głosów 120 do 14 rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ wzywającą do humanitarnego rozejmu pomiędzy Izraelem a Hamasem.

Zdaniem Totha i Sweeta prezydent Biden rozumie znaczenie wojny z Hamasem. 

"Kluczowe jest jednak, aby prezydent i jego administracja zaakceptowali fakt, że to irański Najwyższy Przywódca Ali Chamenei i Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) są strategicznym przeciwnikiem Ameryki na Bliskim Wschodzie" wskazują.

Tymczasem - jak twierdzą autorzy tekstu - widać "ciągłą niechęć administracji Bidena do bezpośredniej konfrontacji z Iranem" i to pomimo pogróżek pod adresem Waszyngtonu wysyłanych z Teheranu.

"Biden musi jasno powiedzieć Iranowi, że wszelkie przyszłe ataki na siły amerykańskie - a Pentagon szacuje, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni doszło do co najmniej 20 takich przypadków - spotkają się z druzgocącymi konsekwencjami, a Stany Zjednoczone uznają każdy atak ze strony sił wspieranych przez Teheran za atak samego Iranu" - nawołują Toth i Sweet.

"Jesteśmy już w punkcie bez powrotu. Izrael wygrywający wojnę z Hamasem, a co za tym idzie z Iranem, może zaoferować najlepszą drogę do zwycięstwa i zapewnienia trwałego pokoju w regionie - i przywrócenia pozycji Waszyngtonu na Bliskim Wschodzie" - argumentują w publikacji w The Hill.

"Netanjahu postrzega tę wojnę jako 'drugą wojnę o niepodległość' Izraela. Może i powinna to być również wojna o niezależność Bliskiego Wschodu od ekstremizmu. Biden może w tym pomóc, zapewniając, że Hamas zostanie zniszczony, Iran zmarginalizowany, a ścieżka prowadząca do rozwiązania dwupaństwowego między Izraelczykami i Palestyńczykami zostanie uruchomiona" - przekonują na stronach wpływowego wśród waszyngtońskich polityków portalu.