Panie Łukaszeka, domagam się wypuszczenia polskiego dyplomaty i to natychmiast - na te słowa premiera zareagował szef MSZ Stefan Meller. Ten dialog jest skomplikowany, a sam Łukaszenka nie słucha – stwierdził.

Wygląda na to, że premier stanął po stronie protestującego ojca dyplomaty. Rano bowiem przedstawiciele MSZ zapewniali, że wszystko odbywa się na poziomie ministerstw i namawiali mężczyznę do przerwania głodówki. Twierdzili też, że nie ma mowy o uderzaniu pięścią w stół.

Premier jednak obrał inną strategię. Kazimierz Marcinkiewicz zapowiedział ostre i zdecydowane kroki w sprawie uwolnienia aresztowanego na Białorusi byłego polskiego ambasadora. Pytany, czy w ten sposób nie szkodzi działaniom MSZ, odparł: Będę się uczył takiej dyplomacji. Nie namawiał też Jerzego Maszkiewicza do przerwania protestu. Poprosił protestującego, by codziennie przychodził do niego po informacje na temat syna.

Na postępowanie premiera zareagował Stefan Meller, który na zaimprowizowanej na lotnisku w Warszawie konferencji prasowej przyznał, że widzi rozdźwięk w polskiej polityce zagranicznej. Zauważył, że Polaka mogą wypuścić tylko władze Białorusi. - Normalny dialog jest dosyć skomplikowany, ponieważ mamy do czynienia z taką strukturą ucha prezydenta Łukaszenki, że on nie słucha - stwierdził. Mimo niezgodności z premierem szef MSZ stwierdził, że nie zamierza podawać się do dymisji.

Jerzy Maszkiewicz protestuje przeciwko bezczynności polskich służb dyplomatycznych w sprawie uwolnienia jego syna. Zapowiedział, że jego akcja będzie trwała dopóki syn nie wróci do Polski. Resort broni się, że robi wszystko, co w jego mocy, ale nie chce zaogniać sytuacji.

Białoruski sąd odrzucił apelację, którą w sprawie wyroku 15 dni aresztu złożył Mariusz Maszkiewicz. Były dyplomata przebywa w szpitalu, do którego trafił z aresztu po tym, jak skarżył się na ból w klatce piersiowej. Lekarze radzą mu, aby w szpitalu pozostał do piątku.