3,5 miliona złotych kosztował remont bloku operacyjnego Szpitala Praskiego w Warszawie. Sanepid ocenił jednak, że nie nadaje się on do użytku. Wadliwie zamontowane drzwi, niewłaściwie zainstalowane urządzenia dla lekarzy - to tylko niektóre niedoróbki.

W szpitalu zamontowano między innymi drzwi, które wymagają dotykania przy otwieraniu i zamykaniu, a na to nie pozwalają przepisy. Tak zwane drogi czyste i brudne w nowym bloku krzyżowały się, co także jest niedopuszczalne. Wjazd i wyjazd z sali operacyjnej trzeba bowiem prowadzić osobno.

Największym problemem jest jednak odwrotne usytuowanie stołu operacyjnego i narzędzi dla anestezjologów oraz chirurgów. Jeśli nie uda się inaczej zamontować uchwytów do tych urządzeń, trzeba będzie kosztem co najmniej 200 tysięcy złotych na nowo poprowadzić wszystkie instalacje.

Obecny szef placówki Jerzy Sokołowski, który kieruje szpitalem od czerwca ubiegłego roku uważa, że już sam projekt był wadliwy. Jego zdaniem projektant niewystarczająco zapoznał się z usytuowaniem bloku operacyjnego. Niewłaściwy był także nadzór poprzednich wicedyrektorów szpitala. Dlatego Sokołowski skierował sprawę do prokuratury.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że za wadliwy projekt mogą być także odpowiedzialni urzędnicy z Ratusza i jego biura zdrowia. Jeśli te wątpliwości się potwierdzą, na pewno zostaną zbadane przez śledczych.