Śląski sanepid wziął pod lupę ośrodki wypoczynkowe dla dzieci. Nieprawidłowości wykrył tylko w kilkunastu przypadkach na 230 przeprowadzonych kontroli. Na pierwszy rzut oka taki wynik oczywiście zadowala. Prawda jest jednak taka, że rzeczywistość wcale nie jest taka doskonała. Wszystko przez… przepisy.

Zgodnie z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej, organizator kolonii jest informowany dwa tygodnie wcześniej o planowanej kontroli sanepidu. W tym czasie wszystkie zaniedbania (jeżeli takowe są) może po prostu usunąć.

Po drugie w tym roku zmieniły się przepisy i sanepid przed wakacjami nie sprawdzał ośrodków wypoczynkowych dla dzieci i młodzieży. O wszelkich nieprawidłowościach dowiaduje się dopiero podczas trwania turnusów.

Jednak mimo braku nalotów i zapowiadanych wizyt inspektorów, niektórych uchybień nie udało się usunąć. W kilkunastu przypadkach okazało się, że w ośrodkach nie ma ciepłej wody, odpowiednich środków higienicznych, są zniszczone meble, a w pokojach śpi za dużo dzieci.

Sanepid może przeprowadzić "nalot", ale tylko gdy wcześniej dostanie zgłoszenie o nieprawidłowościach. Do tej pory z takiej możliwości skorzystał tylko jeden rodzic.