W sądzie we Wrocławiu zapadły pierwsze wyroki w sprawie pieniędzy dla osób internowanych w stanie wojennym. I tak na przykład Antoni Lenkiewicz, wrocławski opozycjonista, który spędził w więzieniu ponad rok, ma dostać prawie 25 tysięcy złotych, czyli zaledwie połowę kwoty, której żądał.

Niezadowolony z wysokości zadośćuczynienia był też inny poszkodowany, Stanisław Nowakowski. Wyroki są nieprawomocne, obaj mężczyźni nie postanowili jeszcze o odwołaniu. Jak mówił Lenkiewicz, potrzebuje tych pieniędzy na leczenie teraz, bo ponad połowę jego niskiej emerytury pochłaniają wydatki na leki.

To upokarzające - komentują wysokość odszkodowań byli internowani w stanie wojennym. Wszystkie osoby, które dzisiaj opowiadały w sądzie o krzywdach, których zaznały w czasie stanu wojennego mówiły też o wstydzie, jaki czują domagając się teraz odszkodowań. Jak twierdziły, nie złożyłyby wniosków, gdyby nie zła sytuacja materialna, w której się znajdują. Większość z nich tak jak opozycjonista Antoni Lenkiewicz utrzymuje się z emerytury i tak jak on raczej nie będą odwoływały się od wyroku sądu.

Mnie dziś są potrzebne pieniądze, bo za parę miesięcy mogę po prostu umrzeć. Zwyczajnie w świecie nie będzie mnie stać na lekarstwa. Dlatego biorę, co dają. Może to jest jakieś upokorzenie, jednak przeżyłem więcej w PRL-u - powiedział Lenkiewicz po zakończonym procesie.

Proces był precedensowy i sami sędziowie przyznali, że rozprawy będą trudne. Pod uwagę brano przede wszystkim, jak długo osoba była internowana i jakich krzywd w tym czasie doznała. Dzisiejsze wyroki uruchomią prawdopodobnie lawinę pozwów, bo jak szacuje IPN na Dolnym Śląsku, o takie odszkodowanie domagać się może nawet 1,5 tys. osób.