​15 lipca senatorowie z koła PSL-u spotkają się z kandydatem na prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - dr. Karolem Nawrockim. Jak informował marszałek Senatu Tomasz Grodzki do głosowania nad jego wyborem może dojść podczas najbliższego posiedzenia - 21 lipca. W tym samym czasie senatorowie podejmą też decyzję ws. powołania Marcina Wiącka na Rzecznika Praw Obywatelskich.

Zbieżność dat nie jest przypadkowana. W nieoficjalnych rozmowach politycy, w tym senatorowie, PSL-u przekonują, że wielomiesięczne dyskusje nad oboma kandydatami czas zakończyć. Karol Nawrocki został powołany przez Sejm na stanowisko prezesa IPN-u pod koniec maja. W przypadku jego stanowiska, podobnie jak ma to miejsce z RPO, zgodę musi wyrazić jeszcze druga izba. Rządząca w niej opozycja do tej pory o Nawrockim wypowiadała się sceptycznie, a nawet nie wskazywała terminu dyskusji nad jego wyborem. Formalnie Senat nie ma narzuconego limitu czasu na zajęcie się kandydaturą do IPN-u.

O tym, że do powołania Nawrockiego może dojść, coraz głośniej mówi się od momentu, gdy Prawo i Sprawiedliwość nie wystawiło swojego nominata w szóstym podejściu do wyboru następcy Adama Bodnara. Partia rządząca podpisała się za to pod zgłoszeniem Marcina Wiącka, którego wybór już przy piątej próbie zainicjowali ludowcy. W kuluarowych rozmowach zarówno politycy Platformy, jak i obozu rządowego przyznają wprost, że doszło do cichego porozumienia między PSL-em a PiS-em: wybór Wiącka za wybór Nawrockiego. 28 maja w sejmowym głosowaniu Naworckiego poparło trzech posłów PSL-u: Marek Sawicki, Jacek Tomczak i wicemarszałek Piotr Zgorzelski.

Czterech senatorów z koła ludowców, których głosy będą kluczowe pod koniec lipca, deklarują, że indywidualne decyzje ws. poparcia będą podejmować dopiero po spotkaniu z kandydatem, ale nieoficjalnie z samego PSL-u płyną głosy, że izba wyższa powinna wyrazić zgodę na powołanie Nawrockiego

"Partyjny kandydat w IPN-ie nie jest tak szkodliwy jak upolityczniony Rzecznik Praw Obywatelskich" - tłumaczy jeden z senatorów, podkreślając jednocześnie zastrzeżenia do samej pracy Instytutu. Panuje też przekonanie, że wybór prezesa IPN-u jest dobrą okazją, by pokazać gest dobrej woli wobec partii rządzącej, niejako w odpowiedzi na gest poparcia ze strony PiS-u dla Wiącka. Nawet prezes Władysław Kosiniak-Kamysz otwarcie przyznawał ostatnio, że jedna i druga sprawa - wybór prezesa IPN i RPO - powinny być zakończone. "Pokażmy, że jesteśmy trochę więcej warci, niż sądzą o nas wyborcy, bo niezależnie od opcji mówią o grupie polityków bardzo słabo" - przekonywał w Sejmie.

Karol Nawrocki nie może za to liczyć na głosy ze strony senatorów Koalicji Obywatelskiej. Rachunek krzywd jest długi i sięga zmian właścicielskich, które PiS dokonywało na półwyspie Westerplatte w lipcu 2019 roku. Partia rządząca pokazywała wtedy zdjęcia z rzekomo zaniedbanego terenu i odpowiedzialnością obarczało prezydent Aleksandrę Dulkiewicz. Podczas posiedzeń komisji władze Gdańska bezpośrednio krytykował właśnie Karol Nawrocki jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. Ostatecznie na mocy przyjętej przez Sejm ustawy to właśnie jego placówka objęła nadzór nad historycznym półwyspem. 

Historia doczekała się kolejnego odcinka w tym tygodniu, kiedy na jaw wyszło, że właśnie Muzeum II Wojny Światowej rozpisało przetarg na budowę na Westerplatte apartamentów na wynajem wraz z samochodowym parkingiem. Jak zapewniała placówka - jako element budowy Muzeum Westerplatte. Minister kultury interwencyjnie nakazał unieważnienie przetargu i zakazał budowy mieszkań.

Dla Platformy Obywatelskiej poparcie Nawrockiego jest więc niemożliwe. Nieoficjalnie politycy PO sugerują jednak, że na ewentualny głos ludowców za Nawrockim przymkną oko, a brak jednomyślności w ramach senackiego paktu nie doprowadzi do konfliktu między ugrupowaniami.

Opracowanie: