W zarządzie Platformy Obywatelskiej jest za mało kobiet - uważają parlamentarzystki, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita". Oprócz większej reprezentacji wśród władz partii, chcą gwarancji, że w każdej pierwszej piątce list wyborczych będą co najmniej dwie panie.

Stanowimy 30 proc. i chcemy być bardziej widoczne - mówi posłanka Małgorzata Kidawa - Błońska. Teraz w 14-osobowym zarządzie partii zasiadają tylko dwie panie: Hanna Gronkiewicz-Waltz i Urszula Augustyn.

Chciałybyśmy co najmniej podwoić stan obecny - mówi Augustyn. Chcemy, by kobiety miały realny wpływ na decyzje podejmowane w Platformie.

Aby osiągnąć swój cel, parlamentarzystki w regionach przekonują kobiety, aby kandydowały na delegatów na majowy kongres partii. Oprócz tego starają się znaleźć poparcie u męskiej części partii - przede wszystkim u szefa PO Donalda Tuska i sekretarza generalnego Grzegorza Schetynę. Są to codzienne dyskusje, podczas których staramy się ich przekonać do naszych pomysłów - mówi Kidawa.