Kolejna szansa na pokój na Bliskim Wschodzie - rząd izraelski zdecydował o przyznaniu dodatkowych 2-4 dni Jaserowi Arafatowi na powstrzymanie fali przemocy na terytorium Autonomii Palestyńskiej.

Dwa dni wystarczy?

Premier Ehud Barak powiedział, iż chce w ten sposób dać szansę wysiłkom mediacyjnym, prowadzonym przez USA, ONZ a nawet Rosję. Czy odroczenia terminu ultimatum Palestyńczycy nie odbiorą jako przejaw słabości i nie nasilą jeszcze bardziej zamieszek i starć zbrojnych? Jak na razie nasilili jedynie retorykę, bo w terenie jest dużo spokojniej niż w poprzednim okresie. Zresztą Barak upoważnił dziś armię do użycia czołgów i helikopterów w razie wzmożenia walk przez Palestyńczyków. Jednocześnie Izrael przedłużył blokadę wojskową Autonomii, zamknął korytarz lądowy między Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem. Zamknięte też będzie nadal międzynarodowe lotnisko w Strefie Gazy. Posłuchaj relacji z Tel Awiwu korespondenta RMF FM Elego Barbura:

A jak na to wszystko reagują władze palestyńskie? Czy są szanse by Jaser Arafat zdecydował się w najbliższym czasie przerwać falę przemocy? Arafat zainteresowany jest przede wszystkim tym, aby ONZ zwiększyła swoją rolę w mediacji z Izraelem. Spodziewa się, że ułatwi mu to proklamowanie państwa jakby z pozycji siły, bez zgody Izraela. ONZ domaga się jednak uprzedniego przerwania walk. W Autonomii może więc nastąpić teraz uspokojenie, ale zamieszki wybuchną dla odmiany w tzw. arabskim sektorze w Izraelu. Rośnie też obawa, że Arafat zezwoli Hamasowi na wznowienie terroru.

Kolejny ruch należy do Arafata

Wcześniejsze 48-godzinne ultimatum postawione palestyńskiemu przywódcy przez Ehuda Baraka nie przyniosło efektu. Starcia na Zachodnim Brzegu i w strefie Gazy nie ucichły nawet na chwilę. Tylko wczoraj w zamieszkach na tych terenach rannych zostało 14 osób. Barak groził użyciem bronii przeciwko demonstrantom. Jednak po kilkugodzinnym nocnym spotkaniu izraelskiego gabinetu zdecydowano się kontynuować negocjacje. Barak docenił przede wszystkim międzynarodowe wysiłki, by uratować pokój. Na Bliskim Wschodzie jest już sekretarz generalny ONZ Kofi Annan. Dzisiaj ma się spotkać na powtórnych rozmowach z Arafatem. Spodziewany jest też przyjazd Javiera Solany. Propozycję trójstronnego szczytu w Egipcie przedstawił obu bliskowschodnim przywódcom prezydent Bill Clinton. Barak zgodził się - kolejny więc ruch należy od Arafata. Do negocjacji włączyła się również Rosja. Do Gazy przyleciał minister spraw zagranicznych tego kraju - Igor Iwanow i zapowiedział, że wie jak rozwiązać bliskowschodni pat. Odmówił jednak podania szczegółów rosyjskiego planu.

Wtorek jest 13. dniem niepokojów izraelsko-palestyńskich. Zginęło do tej pory około 100 osób. Tak poważnego wzrostu napięć w regionie nie notowano od 30 lat. Z doniesień agencyjnych wynika, że natychmiast po zakończeniu obchodów żydowskiego święta Jom Kipur w poniedziałek o zmierzchu zarówno na Zachodnim Brzegu Jordanu, jak i w samym Izraelu, doszło do ponownego wzrostu napięć. W rejonie Hebronu i Nablusu żydowscy osadnicy bezpośrednio starli się z demonstrującymi Palestyńczykami. Żydzi obrzucali Palestyńczyków kamieniami, raniąc kilku młodych ludzi. Użyto także broni palnej. W samym Tel Awiwie w poniedziałek wieczorem setki Żydów wyszły na ulice, wznosząc hasła "Śmierć Arabom", atakując samochody arabskie. Podobna sytuacja panowała w wielu innych miastach.

Niepokojom sprzyjają także wojownicze deklaracje, składane przez przywódców antyizraelskich organizacji jak Hamas czy Hezbollah. Przykładem takiej deklaracji może być oświadczenie duchowego przywódcy Hamasu szejka Ahmeda Jasina, który powiedział, że "Izrael jest ciałem obcym na tkance regionu i jako takie musi zostać radykalnie, siłą usunięte". Przywódca Hamasu zaapelował także do palestyńskiej młodzieży o kontynuowanie działań przeciwko "wojennej machinie izraelskiej". "Nasze dzieci muszą wypracować metody zbrojnego oporu" - powiedział szejk Jasin.

Posłuchaj także korespondenta RMF FM, Elego Barbura:

00:55