Nawiązując do dyskusji na temat ciężko chorych dzieci i tego, co przeżywają ich rodzice, "Fakt" pisze o życiowym dramacie znanego polskiego aktora - znanego m.in. z filmów Wojciecha Smarzowskiego Bartłomieja Topy. "Kilkumiesięczny zaledwie syn Kajetan zmarł mu na rękach. Aktor nigdy nie zapomni uczucia, jakie mu wtedy towarzyszyło" - podkreśla dziennik.

Kajtek, mój drugi syn, umarł, gdy miał siedem miesięcy. Wada serca. Jeden na kilka tysięcy takich przypadków - opowiada cytowany przez "Fakt" Topa. To było w szpitalu w Łodzi, trzymałem go na ręku, za palce. A on siniał z minuty na minutę, na moich oczach. Nic nie mogłem zrobić. Odszedł. To był moment, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że jestem, kur..., w jakimś totalnym Matriksie - wspomina wzruszony.

Choć od tej tragedii minęło prawie 10 lat, aktorem wciąż targają silne emocje. Topa twierdzi, że ze zmarłym synkiem połączony będzie już na zawsze. Ta myśl uspokaja go w obliczu tragedii - podkreśla "Fakt". To więź, krew z krwi, z tym moim człowiekiem, który będzie ze mną na zawsze - mówi aktor.

W weekendowym wydaniu "Faktu" także:

- Przez ludowców zdrożeje paliwo

- Schudłam 100 kilogramów w 14 miesięcy

- Gwiazdor złamał rękę swojej fance