Do końca 2013 roku w każdym polskim domu będzie internet - zapowiada rząd. Obiecuje udostępnić samorządom sieci budowane m.in. dla służb ratunkowych. Jeśli dotrzyma słowa, jest szansa, że sieć trafi pod strzechy.

Z dostępem do sieci jest u nas źle. Według zeszłorocznych danych Komisji Europejskiej stacjonarny dostęp miało w domu zaledwie 13,5 proc. Polaków. Internet mobilny ma 4,3 proc. Polaków. Gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii. Na mapie Polski są białe plamy - całe gminy, których mieszkańcy nie mogą korzystać z rzeczy dla innych oczywistych.

Teraz rząd przekonuje, że budowę łączy zdoła przyspieszyć. Udostępni samorządom tworzoną właśnie sieć na potrzeby administracji publicznej (urzędów, szkół, bibliotek, szpitali). Dzięki temu marszałkowie nie będą już musieli budować tzw. sieci szkieletowych (internetowych autostrad).

Dostęp do tych sieci wydzierżawiono by samorządom, które równolegle budowałyby też tańsze sieci lokalne.

Czy rządowy plan jest realny? Konieczna byłaby współpraca samorządów z siecią akademicko-naukową. A dotychczas nie była ona intensywna, bo ta sieć powstała w celach naukowych i takie zadania ma przede wszystkim spełniać - mówi "Gazecie" Tomasz Kulisiewicz, główny analityk firmy doradczej Audytel. Wskazuje też na problem prawny.

Przyspieszenie w budowaniu internetu zbiega się z przyspieszeniem... samych łącz. Jeszcze w tym roku Polska dołączy do ekskluzywnego klubu państw, w których obywatele mogą korzystać z dostępu do sieci w technologii LTE. Jest to mobilny internet o szybkości do 150 Mb/s. Dziś standard to łącze o szybkości zaledwie kilka megabitów!