Czteroletni chłopiec zmarł po potrąceniu przez ciągnik rolniczy w Ratajach Słupskich w Świętokrzyskiem. Policja informuje, że najprawdopodobniej sam uruchomił pojazd.

W momencie wypadku dzieckiem opiekowała się matka, która przebywała w kotłowni domu.

Całkiem prawdopodobne, że chłopiec sam uruchomił silnik stojącego na podwórku traktora - stwierdził Tomasz Piwowarski z biura prasowego świętokrzyskiej policji. Mógł się dostać do kabiny po stołeczku przystawionym do drzwi pojazdu i wypaść z niej, gdy pojazd ruszył. Mógł także uruchomić silnik bezpośrednio ze stołeczka, z którego potem spadł i dostać się pod tylne koło ciągnika - tłumaczył.

Ciągnik przejechał kilka metrów po podwórku i zatrzymał się na ogrodzeniu posesji. Chłopiec zmarł pomimo reanimacji. Nie ma nikogo, kto widziałby moment samego wypadku.