"Międzypartyjne bloki" - to najnowszy pomysł na zmianę parlamentarnej ordynacji wyborczej. Lansuje go LPR i nie jest w tym lansowaniu skazana na niepowodzenie - bo o pomyśle coraz cieplej wyrażają się koalicjanci z PiS.

Wprowadzenie bloków byłoby powtórką z ordynacji samorządowej, gdzie koalicja wprowadziła już to rozwiązanie.

Faktem jest, że na dotychczasowych zmianach ordynacji, zmieniający wychodzili jak Zabłocki na mydle. AWS i Unii Wolności nie pomógł system promujący małe ugrupowania. SLD i Samoobrona premiowały duże i wypromowały PO z PiS.

Przed ostatnimi wyborami samorządowymi, koalicja wprowadziła bloki i najbardziej skorzystała na tym Platforma Obywatelska z PSL. Politycy - zwłaszcza PiS oczywiście – pamiętają o tych bolesnych doświadczeniach, ale bloki tak, czy inaczej zachwalają: To jest uczytelnienie sceny politycznej. Wybierasz albo koalicję, albo opozycję. Wiesz co będzie po wyborach - mówi Jacek Kurski.

Rzeczywiście to niewątpliwa zaleta blokowania, że kształtuje ono w wyraźny sposób scenę polityczną. Patrząc na nią dziś śmiało można by ryzykować tezę, że w najbliższych wyborach mielibyśmy do czynienia z partyjnym trójpodziałem – na prawicy blok PiS-LPR; na lewicy kiełkujące właśnie drzewo oliwne Kwaśniewskiego; w centrum blok liberalny PO-PSL w roli języczka u wagi.

Konrad Piasecki, RMF FM