"Coś poszło nie tak. I nie wiem, dlaczego" - mówi kolega zabitych Polaków. Starszy chorąży Robert Romańczyk jechał w pierwszym pojeździe konwoju zaatakowanego wczoraj przez talibów. Eksplozja potężnego ładunku na miejscu zabiła pięciu żołnierzy.

Nie ma ludzi, którzy byliby na to przygotowani. Ci koledzy, którzy zginęli, byli najlepszymi kolegami, byli perfekcyjnie przygotowani do tego co robią i naprawdę jest to niepowetowana strata. Nie wiem, czy w ogóle ktoś będzie w stanie ich zastąpić w naszych szeregach. Cały czas analizujemy dlaczego to się stało. Po prostu porażka - mówił Romańczyk podczas ceremonii pożegnania ciał w Ghazni.

Chciałbym tutaj, korzystając z okazji złożyć najszczersze kondolencje rodzinie, kolegom. Dziewczyny, trzymajcie się, nie wiem czy będziecie w stanie odbudować się po tej traumie. Szkoda nam tych chłopaków. To jest taki żal, którego naprawdę nie da się uzupełnić. Nie będziemy mieli w ogóle świąt - dodał.

Do ataku doszło, gdy żołnierze wracali z miejscowości Razaak. Wybuch pod ich transporterem nastąpił, gdy patrol zbliżał się do drogi Highway 1 - głównej drogi łączącej Kabul z Kandaharem. To największa taka tragedia w historii polskich misji za granicą.

Polegli: st. kapral Piotr Ciesielski, st. szeregowy Łukasz Krawiec, st. szer. Marcin Szczurowski, st. szer. Marek Tomala i szer. Krystian Banach. Dla większości była to pierwsza misja za granicą. Wszyscy służyli w 20. Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej. Najmłodszy miał 22, a najstarszy 33 lata.

Do zamachu przyznali się talibowie

W śledztwie rozpatrywanych jest kilka wersji. Między innymi, że sprawca, który zdetonował minę, wiedział, że będzie tamtędy jechać polski konwój. Inna jest taka, że atak był improwizowany, a ładunek kilka tygodni czekał na odpowiednią do zamachu chwilę.

Do zamachu przyznali się afgańscy talibowie w wiadomości SMS wysłanej do agencji AFP przez ich rzecznika, Zabihullaha Mudżahida. Twierdzili, że celem ataku był polski konwój. Zweryfikowanie tej wiadomości nie jest możliwe, a talibowie przypisują sobie niekiedy zamachy, których nie przeprowadzili.