W polskich Tatrach nie powiodły się poszukiwania 22-letniej Katarzyny z województwa lubuskiego. Nie pomogło zaangażowanie 150 policjantów i helikoptera z kamerą termowizyjną. Rzeczy osobiste dziewczyny zostały odnalezione przed dwoma dniami przez przypadek u wylotu Doliny Chochołowskiej.

Te właśnie okolice wczoraj i dziś przeczesywali policjanci, straż leśna i ratownicy TOPR z psami. Odnaleźli jedynie pojedyncze części garderoby. Nie wiadomo, czy należą one do poszukiwanej. Po niej samej nie ma nawet śladu.

Policjanci, niestety, obawiają się najgorszego. Dziewczyna mogła ulec wypadkowi albo ktoś zrobił jej krzywdę. 22-latka nie odezwała się do rodziców od 29 lipca. Wiadomo, że w tym dniu przyjechała do Zakopanego. Prawdopodobnie nie sama, ale do tej pory nie wiadomo z kim.

Tutaj w Dolinie Chochołowskiej była widziana 31 i praktycznie od tego momentu ślad się urywa. Sytuacja wydaje się nam poważna. To nie jest takie zwykłe zniknięcie - twierdzi rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.

Rzeczy dziewczyny odnalazł przez przypadek w zaroślach przy potoku Władysław Klimczak, który wyszedł na poranny spacer ze swoim psem: W pysku miał siatkę, z której wypada paszport, dowód osobisty, jakieś kosmetyki, jakieś dokumenty.

Policja nie wyklucza, że ktoś podrzucił spakowane w plastikowe torby rzeczy dziewczyny. Wszystkie dokumenty, a nawet karty kredytowe były na miejscu. Wyrwano jednak ostatnie kartki z prowadzonego przez nią pamiętnika. Ona sama od końca lipca nie dała znaku życia.

22:05