Trzeci samolot z aresztowanymi bojownikami Talibów i al-Qaedy wylądował w amerykańskiej bazie Guantanamo na Kubie. Niedługo może się tam znajdować 2000 więźniów, umieszczonych na zewnątrz budynków, w klatkach o powierzchni niecałych 4 metrów kwadratowych, z betonową podłogą i drewnianym dachem. Całość otacza podwójny mur z drutami kolczastymi.

Warunki, w jakich przetrzymywani są więźniowie budzą coraz więcej kontrowersji. Głos w ich sprawie zabrała ONZ-owska komisarz do spraw praw człowieka Mary Robinson: "Powinni być traktowani tak, jak wymagają tego Międzynarodowa Karta Cywilnych i Politycznych Praw, a także Konwencja Genewska" - mówi Robinson. Stany Zjednoczone odrzucają wszelką krytykę, podkreślając, że więźniowie traktowani są właściwie: "To bardzo niebezpieczni ludzie. Właśnie tacy, jak oni wywołują w więzieniach bunty, w których ginie wiele ludzi. To jedni z najniebezpieczniejszych z członków al-Qaedy, z którymi przyszło nam walczyć". Żaden z więźniów nie został jeszcze oficjalnie oskarżony. Zdaniem prawników i ekspertów od prawa wojskowego, ich status jest niejasny: "Nie pasują do żadnej z kategorii uwzględnionych w Konwencji Genewskiej w odniesieniu do jeńców wojennych. Dlatego amerykański rząd - określając zatrzymanych - nie używa terminów prawnych. Wyraźnie nie chce, aby więźniowie mieli możliwość skorzystania z praw przysługujących jeńcom wojennym". Więźniowie przetrzymywani w Guantanamo staną najprawdopodobniej przed specjalnymi trybunałami wojskowymi powołanymi na mocy decyzji prezydenta Busha.

Wielka Brytania chciałaby, aby Brytyjczycy przetrzymywani w Guantanamo zostali przekazani Londynowi i stanęli przed sądem na Wyspach. Wszystko po to, by uniknąć konfrontacji z USA w kwestii uznawanej przez Waszyngton i nie uznawanej przez Londyn kary śmierci.

rys. RMF

10:35