Najstarsze nieprzerwanie działające kino na świecie znajdziecie… w Szczecinie. Kiedyś Helios – Welt – Kino – Theater. Dziś to Pionier 1909.

„Najlepsze to małe kina w rozterce i w udręce, z krzesłami wyściełanymi pluszem czerwonym jak serce …” tak o szczecińskim kinie Pionier w 1947 roku pisał Gałczyński. A pisał o kinie, które działa nieprzerwanie od 26 września 1909 roku. Kino Pionier założył Albert Pietzke, pod nazwą Helios. Pionier od samego początku wyróżniał się własnym klimatem. Po kompleksowym remoncie w 2002 roku nieco się zmienił, unowocześnił ale klimatu nie stracił.

Główna sala kinowa mieści nieco ponad 80 osób, czyli niewiele, ale w tym przypadku nie w ilości siła a w jakości - widzów i repertuaru.

Kameralne pomieszczenie i komfortowe fotele zapewniają unikalne wrażenia podczas seansów. Są jednak i tacy widzowie, którym i tu jest za nowoczesnie. Czekają więc aż film "spadnie na dół" czyli trafi z sali głównej do kiniarni...

W tzw. Kiniarni, można obejrzeć film przy stoliku w prawdziwie kawiarnianej atmosferze. Ale zamiast się na ten temat rozpisywać wolę żebyś posłuchał co o winiarni powiedziała mi współwłaścicielka Wanda Szewczyk

No ale żeby nie było tak wspaniale to odpytałem społeczeństwo przygodnie zaczepione na ulicy, co o naszym staruszku sądzą...

Życzenia stu lat w przypadku stuletniego kina oczywiście sa nie na miejscu ale KOLEJNYCH stu owszem tak!!!

PS. czyli suplement...

Po chwilowym zastanowieniu postanowiłem dorzucić całą treść wiersza K.I. Gałczyńskiego, który podczas szczecińskiego epizodu w swojej karierze, napisał o Pionierze (nawet mi się zrymowało)

Konstanty Ildefons Gałczyński

Małe kina

Najlepsze te małe kina

w rozterce i w udręce,

z krzesłami wyściełanymi

pluszem czerwonym jak serce.

Na dworze jeszcze widno,

a już się lampa kołysze

i cienie meandrem biegną

nad zwiastującym afiszem.

Chłopcy się drą wniebogłosy

w promieniach sztucznego światła,

sprzedają papierosy,

irysy i sznurowadła.

O, już się wieczór zaczyna!

Księżyc wyciąga ręce.

Najlepsze te małe kina

w rozterce i w udręce.

Kasjerka ma loki spadziste,

króluje w budce złocistej,

więc bierzesz bilet i wychodzisz

w ciemność, gdzie śpiewa film:

szeleszczą gaje kinowe,

nareszcie inne, palmowe,

a po chodniku bezkresnym

snuje się srebrny dym.

Jakże tu miło się wtulić,

deszcz, zawieruchę przeczekać

i nic, i nic nie mówić,

i trwać, i nie uciekać.

Srebrzysta struga płynie

przez umęczone serce.

Drzemiesz w tym małym kinie

jak list miłosny w kopercie:

"Ty moje śliczne śliczności!

Znów się do łóżka sam kładę.

Na jakimż spotkam cię moście?

Twój

Pluszowy niedźwiadek".

Wychodzisz zatumaniony,

zasnuty, zakiniony,

przez wietrzne peryferie

wędrujesz i myślisz, że

najlepsze te małe kina,

gdzie wszystko się zapomina;

że to gospoda ubogich,

którym dzień spłynął źle.

Dedykacja:

Autorowi "Opowieści morskich",

Stanisławowi Marii Salińskiemu