Za kratki trafiło kolejnych 14 osób należących do gangu pruszkowskiego, w tym naczelnik wydziału komunikacji gminy Warszawa Mokotów. Zarzuca się im udział w zbrojnej grupie przestępczej i kradzieże luksusowych samochodów wartości 50 milionów złotych.

Śledztwo prowadziła prokuratura z Katowic i to śląscy policjanci zatrzymali wszystkich członków grupy. Zadaniem Ryszarda M. była legalizacja skradzionych samochodów. Rejestrował je na zupełnie fikcyjne osoby, a za wydanie prawdziwych dokumentów otrzymywał drugą pensję - powiedział prokurator Leszek Goławski: "Mniej więcej kwotę dwóch tysięcy dolarów za auto, które przeszło przez jego ręce". Oprócz naczelnika oddziału komunikacji z Mokotowa, śląscy policjanci zatrzymali również dwóch referentów. Pozostali to pracujący dla "Pruszkowa" złodzieje. Grupę interesowały tylko nowe, luksusowe samochody. Każdy z pięciu skradzionych kosztował co najmniej 100 tysięcy złotych. Zalegalizowane w Warszawie samochody sprzedawano w kraju, pozostała część trafiała za wschodnią granicę.

Rozbita grupa to tzw. pion motoryzacyjny "Pruszkowa": "To są osoby, które aby kraść samochody i funkcjonować na rynku, musiały płacić określone kwoty haraczu i pieniądze za tzw. głowę czyli miesięczne raty za to, że w ogóle funkcjonowali, musieli też płacić za każdy skradziony samochód. Tutaj cena była uzależniona od wartości za jaką był potem ten samochód sprzedany w dalszym już obiegu". I tak raz na miesiąc członek grupy wpłacał do kasy "Pruszkowa" 200 dolarów. Po sprzedaniu kradzionego samochodu szefowie gangu otrzymywali 15 procent. Członkowie grupy zostali zatrzymani w nocy i dzisiaj rano. Teraz z Warszawy zostaną przewiezieni na Śląsk, gdzie sąd zdecyduje o tymczasowym aresztowaniu.

foto RMF FM

06:30