Ostatni mecz eliminacji do Mistrzostw Świata, był taki jak całe eliminacje...pechowy i smutny. Następne spotkanie "o punkty" dopiero podczas Euro 2012. To chyba dobry czas, żeby podsumować nieudane eliminacje do Mundialu. I choć to momentami jedynie zabawa liczbami, to sporo mówi o pikującym w dół polskim futbolu

Mecz ze Słowacją meczem był tylko z nazwy. Zasypane boisko, puste trybuny, padający śnieg. Słowem katastrofa. Jeśli nawet ktoś zdecydował się obejrzeć eliminacyjne ostatki w telewizji też srogo się zawiódł. Bo nie było widać piłki. Dariusz Szpakowski robił co mógł, ale żółtej piłki na uśnieżonej nawierzchni ujrzeć było nie sposób. Piłkarze biegali w niesprecyzowanych kierunkach - podobno w kierunku piłki. Najciekawsze jest jednak to, że mimo tak fatalnych warunków Polacy grali całkiem przyzwoicie. Potrafili stworzyć sobie sytuacje, oddawali strzały, choć te były albo dość chimeryczne, albo dobrze spisywał się Jan Mucha. Przynajmniej się starali...

Chęci nie wystarczyło nawet na remis, a dobiło nas to, co od początku eliminacji dawało nam we znaki. PECH. Pech w Bratysławie, pech w Belfaście, wreszcie pech w Chorzowie. Można pokusić się w kilka chwil o małe czary-mary i stworzyć inną tabelę naszej grupy. Taką w której pech nas ominął. W Bratysławie wygraliśmy ze Słowacją, bo nasza obrona nie popełniła dwóch kiksów, w Belfaście był remis, bo Boruc jednak trafił w piłkę, a w Chorzowie Słowacy nie wygrali, bo Gancarczyk wyekspediował futbolówkę na rzut rożny:

Słowenia 20

Słowacja 18

Czechy 16

Polska 16

Irlandia Płn. 13

San Marino 0

Tyle punktów zgromadziłyby poszczególne drużyny. I jak widać niewiele nam to dało.

Skupmy się jednak na faktach. Grupę skończyliśmy na 5. miejscu tuż nad San Marino. Gdyby półamatorów "wymazać" z tabeli wyglądałaby ona tak:

Słowacja 8 16 12-9

Słowenia 8 14 10-4

Czechy 8 10 7-6

Irlandia Płn. 8 9 6-9

Polska 8 5 7-14

(nawet jeśli gdzieś źle policzyłem bramki, to tendencja jest dobrze widoczna...)

Na wyjazdach graliśmy tragicznie - przegraliśmy w Bratysławie, Belfaście, Mariborze i Pradze - słowem wszędzie poza Serravalle, ale trudno rozpamiętywać wygraną nad San Marino. W Polsce pokonaliśmy Czechów (przeżywających kryzys)... i to by było na tyle. Remisy ze Słowenią i z Irlandią Płn, porażka ze Słowacją.

Od września zdobyliśmy w eliminacjach cały JEDEN punkt, a przypomnę mogliśmy uzbierać 12. Praktycznie nie strzeliliśmy bramki, bo wyręczył nas obrońca Irlandii Północnej. Do naszej siatki piłka wpadła aż siedmiokrotnie.

Więcej oczek nazbierały w tym czasie Mołdawianie, Łotysze, Azerowie, Litwini czy Cypryjczycy. Oczywiście ta analogia jest tylko i wyłącznie matematyczną ciekawostką...