Głodnych coraz więcej magazyny puste. Lubelskie Bractwo Miłosierdzia Świętego Brata Alberta nie ma z czego gotować zupy dla najuboższych. Zapasy się kończą, a darczyńców nie widać.

Codziennie od 20 lat bractwo wydaje ciepłe posiłki najbardziej potrzebującym. Dla zdecydowanej większości to jedyna szansa na zjedzenie ciepłego posiłku. Zapasy, które mamy w magazynie wystarczą na tydzień, półtora - mówi Wojciech Bylicki prezes bractwa. Co gorsza nie mamy za bardzo pieniędzy na zakup produktów. Mamy na utrzymaniu kuchnię, pracowników, opłaty za media - one pochłaniają większość naszych funduszy. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie będziemy mięli z czego ugotować chociażby zupy.

Codziennie ze stołówki korzysta 300-400 osób. Idą chłody, więc zapotrzebowanie będzie jeszcze większe. Zimą wydajemy nawet 500 posiłków dziennie. Staramy się, żeby przynajmniej 2 razy w tygodniu oprócz zupy było również drygie danie, mięsne. Za mięso również płacimy ze zgromadzonych funduszy. Nie ma darczyńców? Wszystkim z powodu kryzysu żyje się ciężko, ale liczymy, że jednak nasza piwnica się zapełni. Będziemy organizować zbiórki po wsiach za pośrednictwem parafii. Do tej pory ludzie dobrego serca nigdy nas nie zawodzili - mówi Bylicki. Na razie jednak drżymy o stan naszych magazynów. Każda pomoc jest mile widziana. Worek ziemniaków, marchwii, ryż, makaron, cukier. Wszystko co może się przydać w kuchni. Jeśli ktoś nie może nas wspomóc produktami prosimy o datki na rzecz ubogich. Z tych pieniędzy kupimy produkty.