Dziś 22 lipca. W PRL-u - data symboliczna. Święta co prawda już nie ma, ale - jak się okazuje - relikty socjalizmu mają się dobrze. Zwłaszcza w polskiej gospodarce…

Przede wszystkim nasi politycy mają słabość do tworzenia planów. Wczoraj mieliśmy 60. rocznicę uchwalenia planu sześcioletniego. Wtedy chodziło wzrost dochodu narodowego państwa o 12 procent. Dziś politycy mówią, że za kilka lat nasza dziura budżetowa zejdzie poniżej poziomu trzech procent PKB. To oczywiście założenie słuszne, tyle, że na razie to tylko teoria. Podobnie, jak ten plan sprzed 60 lat.

Nasi luminarze mają także słabość do centralnego sterowania gospodarką. Jedni interweniują na rynku walutowym, inni uwielbiają trzymać w garści państwowe spółki. Przykład? Niedawno minister rolnictwa Marek Sawicki chciał uruchomić wielki międzyresortowy zespół, który miał kontrolować ceny żywności. To też pachnie poprzednią epoką.

Nie zapominajmy też o najważniejszym. Politycy często lubią "kolesiostwo", niektórzy łapówki, a jeszcze inni uważają, że gdy są u władzy, to już w ogóle są panami świata.