Krajowa Szkoła Administracji Publicznej to uczelnia, kształcąca zawodowych urzędników państwowych. Jej absolwenci nie mogą szukać pracy poza administracją publiczną. 15 marca premier Leszek Miller powinien im przedstawić propozycje zatrudnienia w służbie cywilnej. Ile będzie tych ofert? Wiadomo, że mniej niż absolwentów...

Szkoła nie jest zwykłą uczelnią. To organizowany przez rząd, za pieniądze podatników kurs, przygotowujący do pracy w administracji. Jeżeli zatem rząd wydaje pieniądze na ów kurs przygotowawczy, a potem tych ludzi spławia, nie znajduje dla nich miejsca w administracji, to jest to rząd, który postępuje w sposób marnotrawczy i niekonsekwentny - mówi Jan Maria Rokita, członek Rady Służby Cywilnej.

Według znawcy administracji, prof. Michała Kuleszy, nie dość, że państwo traci najlepiej przygotowane kadry, to jeszcze samo powoduje przenikanie się sfer polityki, administracji i biznesu – to właśnie tam, co kilka lat „lądują” byli urzędnicy. Ten sposób obsady kadrowej w administracji, który został zapoczątkowany w 1993 roku, kiedy SLD-PSL doszedł do władzy jest sam w sobie główną przyczyną patologii i korupcji w państwie - mówi prof. Kulesza.

W Polsce działają ustawy o służbie cywilnej, obsadzie stanowisk w drodze konkursu, także o Krajowej Szkole Administracji Publicznej. Jednak jak mówią eksperci, gdyby te ustawy działały, to czy byłby powód do depeesalizacji państwa?

Foto: www.ksap.gov.pl

10:10