Pierwsza lekcja jest oczywista dla wszystkich, którzy mają odrobinę oleju w głowie i otwarte oczy. Putin budował przez ponad 20 lat bandyckie państwo oparte na kłamstwie, korupcji i woli zaszkodzenia wszystkiemu, co w świecie dobre i piękne. Korzystał przy tym obficie z doświadczeń wcześniejszych bandyckich państw na tej samej ziemi. Jego działania wykorzystały niebywałą głupotę i cynizm zachodniego świata przekonanego o swojej wyższości nad naszą częścią Europy, protekcjonalnie traktującego nasze ostrzeżenia, skoncentrowanego na ubijaniu interesów, nawet naszym kosztem. Ten zachodni świat stosował przy tym wiele metod, by nas zmuszać do podporządkowania swojej woli. I nie miał żadnych oporów.

Wszystko to nie zmienia oczywiście faktu, że przynależność do owego zachodu dała nam bezprecedensowe szanse rozwoju. Wykorzystaliśmy te szanse. Dzięki uporczywej, uczciwej pracy oraz europejskim funduszom osiągnęliśmy poziom życia, poziom rozwoju kraju, o jakich 30 lat temu nawet nie marzyliśmy. Równocześnie jednak od wielu lat obserwowaliśmy z niepokojem, że nasz kontynent pozostaje Europą kilku poziomów bezpieczeństwa. I dotyczy to także samych państw NATO. Dlatego domagaliśmy się podjęcia działań, które pozwolą nam wyjść z szarej strefy, którą nasi sojusznicy - w razie czego - mogliby być gotowi poświęcić. 

Czas pokazał, że nasza ocena zagrożeń była słuszna i teraz, jeśli będziemy mieli nadal szansę budować pokojową przyszłość Europy, musimy działać według lepszego, wspólnego pomysłu. Z kolei nasi sojusznicy, z mniejszą lub większą chęcią przyjmujący konieczność wsparcia Ukrainy, zadeklarowali jednak w chwili próby stanowczą gotowość obrony naszej ziemi. To bardzo ważne. Pod warunkiem zrozumienia, że w razie czego mamy szansę doczekać tej pomocy tylko będąc w stanie jak najbardziej twardo samemu się bronić.

Przebieg pierwszych dni wojny zaskoczył nas siłą ukraińskiego oporu, ale też wrażeniem kompletnego braku pomysłu Rosji na to, jak prowadzić inwazję. Chciałbym wierzyć, że to oddaje stan sił w tym konflikcie, ale oczywiście w to nie wierzę. Nie wiem, czy Moskwa rzuciła na początek mięso armatnie, by zobaczyć, jak Ukraina się będzie bronić i czekać z głównymi siłami na czas, kiedy poziom jej nasycenia nowoczesną bronią przeciwpancerną i przeciwlotniczą zacznie spadać, nie wykluczam, że tak może być. Nie wykluczam też, że Moskwa chce jakąś reakcję NATO sprowokować i dlatego zwleka z użyciem sił zdolnych do wojny na większą skalę. Atak, nawet symboliczny, na elektrownie jądrowe, których bezpieczeństwo jest sprawą dotyczącą absolutnie całej Europy, może być elementem takiego planu. Podobnie rosnąca, bezprecedensowa w Europie XXI wieku brutalność w atakach na ludność cywilną.

To, jak w tej chwili Polska i Polacy przyjmują i traktują uchodźców z Ukrainy, nie jest dla mnie ŻADNYM zaskoczeniem, to dokładnie wyraz tego, o czym istotna część z nas mówiła od samego początku tzw. kryzysów migracyjnych. Uchodźcom trzeba pomagać na miejscu, w najbliższym możliwym bezpiecznym kraju. W przypadku uchodźców z Ukrainy (także np. zagranicznych studentów) takim miejscem są Polska, Mołdawia, Rumunia itd. W przypadku uchodźców z Bliskiego Wschodu to kraje tamtego regionu, w tym bajecznie zamożne państwa rejonu Zatoki Perskiej. Pierwsze dni pokazują, że ta pomoc, zorganizowana lub prywatna, jest kluczowa, jest doceniana, sprawia, że osoby, które do nas trafiają, mogą mieć nieco więcej spokoju i nadziei. 

Z czasem, gdy naszych gości będzie jeszcze więcej, sytuacja będzie trudniejsza, ale musimy być na to gotowi. Nie trzeba szukać tu żadnych wyszukanych, ideologicznych motywów. Zwykła przyzwoitość i dobre serce wystarczy. Ukraińcy potrzebują schronienia, transportu, dobrej informacji na temat tego, czego mogą oczekiwać, czy powinni ubiegać się o status uchodźcy, na jakich warunkach mogą tu być, by ich możliwości były jak najbardziej otwarte. I owszem, już z Polski dzwonią do swoich przyjaciół i namawiają ich, by też uciekali. Czują, że mogą tu liczyć na wsparcie. I tak powinno być. Powtarzam, jeśli wojna potrwa dłużej, uchodźców będzie dużo więcej, sytuacja stanie się coraz trudniejsza, ale musimy dać radę. 

Bezprecedensowy w tym stuleciu w Europie wojenny kryzys pokazał dość wyraźnie skąd - i w świecie realnym, i w internecie - pochodzi dobro, skąd zło. Słowa i przede wszystkim działania mówią same za siebie. Ale na naszym własnym podwórku wystarczy to po prostu zapamiętać. Dość wyraźnie już widać, że przerzucanie się wyzwiskami nie ma teraz sensu. Staje się kompletnie jałowe. Skoncentrujmy się na tym, co może przynieść dobro, zarówno jeśli chodzi o pomoc naszym sąsiadom w potrzebie, jak i umacnianie wciąż zbyt słabej woli niektórych naszych sojuszników, by uderzyć Moskwę pełnią sankcji. Można się spodziewać, że przed Ukrainą i przed Europą, której Ukraina broni, jeszcze wiele trudnych chwil. Nie marnujmy energii na bzdury, będzie nam potrzebna...