W Polsce od lat rodzi się zbyt mało dzieci. Przyczyny tego stanu rzeczy są złożone, jednym z nich jest emigracja młodych Polaków po wstąpieniu kraju do Unii Europejskiej. W samej Polsce nie widać spójnej i sensownej koncepcji, co z tym począć. Wobec braku nie tylko konkretnych, ale niemal jakichkolwiek pomysłów rządu na walkę z tym zjawiskiem i braku natychmiastowych szans na wymianę owego rządu na lepszy, proponuję więc tymczasowe rozwiązanie. Trzeba winą obarczyć PZPN. I zażądać radykalnych działań.

Tak, tak mam na myśli Polski Związek Piłki Nożnej. I już tłumaczę dlaczego. Opublikowane właśnie wyniki badań naukowców z Barcelony pokazują, że płodność i przyrost naturalny mają bardzo ścisły związek z sukcesami ukochanej drużyny piłkarskiej. Czy w polskiej piłce nożnej mamy ostatnio jakieś sukcesy? Nie mamy. Kto odpowiada za brak sukcesów w polskie piłce nożnej? PZPN. Sprawa jest jasna.

Historia z Katalonii zaczęła się od doniesień lokalnego radia, że w 9 miesięcy po serii wielkich trumfów Barcelony, w tym zdobycia Pucharu Ligi Mistrzów, w pięciu miejscowych szpitalach położniczych zanotowano aż 45 procentowy przyrost urodzin. Dzieciaki z lutego i marca 2010 roku nazwano tam wręcz "pokoleniem Iniesty" od nazwiska gracza Barcelony, Andrésa Iniesty, którego gol w ostatniej minucie meczu z Chelsea dał drużynie awans do finału rozgrywek. W finale Barcelona pokonała potem Manchester United.

Badacze z trzech uczelni Barcelony postanowili naukowo sprawdzić, czy głośne zjawisko to fakt, czy mit. W najnowszym, świątecznym numerze czasopisma "British Medical Journal" potwierdzają, że to prawda, choć efekt nie jest aż tak silny, jak początkowo mówiono. Badania prowadzono na obszarze dwóch powiatów, Bages i Solsones, gdzie mieszkają najbardziej zagorzali kibice FC Barcelona. To tam, w Santpedor urodził się też Josep Guardiola, ukochany gracz a potem trener drużyny w latach jej największych ostatnio sukcesów, w latach 2008 - 2012.

Analizowano urodzenia na tych terenach w latach 2007-2011. Okazało się, że w lutym 2010 roku urodziło się o 16 procent więcej dzieci, a w marcu 2010 roku 11 procent więcej, niż przeciętnie w innych latach. Nie ma wątpliwości, że sukcesy Blaugrany przyczyniły się do przyrostu młodych Katalończyków. Przyrost ten był zresztą przejściowy, kryzys roku 2010 sprawił, że dzieci znów zaczęło rodzić się mniej.

Katalońscy badacze przyznają, że bez wątpienia fala pozytywnych emocji, euforia kibiców związana z sukcesami sportowymi, poczucie wspólnoty, może być czynnikiem napędzającym dzietność społeczności. Hm. I co wy na to, panowie z PZPN? Kiedy to ostatnio mieliśmy piłkarskie sukcesy? Czyż nie w latach 70-tych i 80-tych? A kiedy mieliśmy ostatni wyż demograficzny? No właśnie.

Oczywiście wyż lat 70. i 80. wiązał się głównie z dorastaniem owoców wyżu powojennego, ale nie ma wątpliwości, że w tamtych dość ponurych czasach, sukcesy sportowe, choćby sukcesy piłkarzy były jakimś światełkiem, któremu wielu współczesnych młodych może zawdzięczać życie. Ci młodzi jednak już takiej euforii nie ulegają. Nie mają powodu.

Piłkarski związek nie powinien uchylać się od odpowiedzialności. Jeśli brać pod uwagę popularną wciąż na stadionach piosenkę pod ogólnym hasłem "coś robić PZPN", wydaje się kierować myśli młodych Polaków w kompletnie niewłaściwą stronę. Pora to zmienić.