Jak otworzyć coś, co nie istnieje? Odpowiedź znają przedstawiciele rządu Leszka Millera. Blisko 2 miesiące temu minister zdrowia Mariusz Łapiński uroczyście otworzył w Olszynie Warmińsko-Mazurskie Centrum Onkologiczne. Szybko okazało się jednak, że minister otworzył warmińsko-mazurskie centrum "niczego".

Szpital otwarto z wielką pompą: był minister Łapiński oraz inne ważne osobistości z Warszawy, władze regionalne, a także nieodzowne nożyczki do przecinania wstęg. Póżniej była wystawna impreza.

Dziś okazuje się, że taką wstęgę może sobie przeciąć każdy z nas i nie potrzeba do tego ściągać z Warszawy zapracowanych ministrów. Efekt będzie ten sam: centrum jak nie było, tak nie ma.

Władza wróciła za biurka – warszawskie i olsztyńskie – a pacjenci wciąż czekają na uruchomienie placówki. Kiedy to się stanie, wciąż nie wiadomo. Co więcej, pacjenci nie mają nawet, gdzie się tego dowiedzieć, bo szpital nie ma swojego numeru telefonu.

Problemy mają również pacjenci szpitala onkologicznego w Białymstoku. Nowy aparat do radioterapii nie rozwiązał problemów placówki – po prostu nie działa. Od pół roku próbują go uruchomić specjaliści, ale jak dotychczas – bez rezultatu.

Aparat zakupił poprzedni minister zdrowia po tym, jak niesprawny, stary poparzył 5 kobiet.

Ze względów finansowych wybrano wtedy sprzęt produkowany w Polsce, mimo że lekarze doradzali zakup produktu zagranicznego.

Teraz pracownicy szpitala twierdzą, że nowego aparatu w żaden sposób nie można wyregulować, czyli ustawić takich wiązek promieniowania, które byłyby przydatne w leczeniu. Tymczasem kolejka osób, dla których radioterapia może być jedynym ratunkiem, wydłuża się coraz bardziej.

foto Archiwum RMF

10:30