Jeszcze w poniedziałkowy poranek chyba mało kto wierzył, że realny jest angielski finał piłkarskiej Ligi Mistrzów. Liverpool pierwsze spotkanie z Barceloną przegrał 0:3, a Tottenham był o jedną bramkę gorszy od rewelacji sezonu, czyli Ajaxu Amsterdam. W środowy wieczór jednak wszyscy znów przypomnieli sobie, za co kochają futbol… Właśnie za to, że niczego w nim nie można być pewnym.

Po pierwszych spotkaniach półfinałowych byłem przekonany, że w finale na pewno spotka się Barcelona i Ajax, a Johan Cruyff z nieba pobłogosławi to spotkanie. Tak się jednak nie stało. Potwierdziło się natomiast to, co wszyscy mówią od lat... liga angielska jest najlepsza na świecie.

Warto jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Oba spotkania rewanżowe były popisem rezerwowych. Divock Origi, który dla The Redds zdobył dwie bramki, rozegrał w tym sezonie Premier League jedynie jedenaście spotkań i pewnie, gdyby zdrowy był Mo Salah i Firmino, nie pojawiłby się w wyjściowym składzie.

Lucas Moura, który zdobył hattricka w rewanżowym spotkaniu przeciwko Ajaxowi, ma co prawda więcej spotkań na koncie, ale pewnie gdyby do dyspozycji Mauricio Pochettino był Harry Kane, to Moura w wyjściowej jedenastce by się nie odnalazł. Te dwa dni i dwa spotkania znów wszystkim fanom futbolu na świecie przypomniały, za co kochamy tę grę.

Emocje półfinałowe udzieliły się nawet byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski, a obecnie trenerowi Piasta Gliwice - zazwyczaj spokojnemu i opanowanemu - Waldemarowi Fornalikowi. Trener wicelidera ekstraklasy był na stażu trenerskim u Maurico Pochettino, gdy ten prowadził jeszcze angielskie Southampton. Trener Fornalik powiedział mi, że z niezwykłym zaangażowaniem śledził półfinałową rywalizację i kibicował trenerowi Tottenhamu, którego poznał w czasie pobytu w Anglii.

Nie ukrywam, że kibicowałem mu bardzo, ale w momencie jak było 2:0, to się wkurzyłem i wyłączyłem telewizor, bo mówię - dość mam swoich problemów. Ale oczywiście nie dało mi to spokoju i włączyłem relację live. Jak zobaczyłem, że jest 2:2, znów włączyłem telewizor. Radocha jak to się mówi, bo znam człowieka i wiem, że na pewno się cieszył. Zresztą to było widać - mówił szkoleniowiec Piasta Waldemar Fornalik.

Jak widać, futbol potrafi wywołać wielkie emocje nawet setki kilometrów od miejsca, w którym rozgrywa się spotkanie.