Według Światowej Organizacji Zdrowia, jeśli epidemia koronawirusa wygaśnie latem, to będzie to prezent od losu. Nie należy jednak na to liczyć. To oznacza, że świat stanął przed wyzwaniem daleko większym, niż pochłaniająca znacznie więcej ofiar grypa, która ma charakter sezonowy. Nasze życie będzie się musiało zmienić na stałe. Bez paniki, ale też bez zbędnych złudzeń.

Wyobraźnia sprzymierzeńcem - jeśli ją masz

Niezależnie od tego, jak starannie umyjesz i zdezynfekujesz ręce, z łazienki wyjdziesz prawdopodobnie z brudnymi. Cały efekt zepsuje to, że wychodząc użyjesz klamki w drzwiach - tej samej, której użyłeś wchodząc i tej samej, której mógł użyć ktoś, kto rąk nie umył.

Bierzesz sobie do serca wskazówkę, że należy unikać dotykania twarzy. Unikasz. Tego jednak, że nosisz wymagające poprawiania na nosie okulary wskazówka nie obejmuje. Mycie i dezynfekowanie okularów wymaga zresztą trochę więcej zachodu, poza tym nie przesadzajmy - okularów używasz tylko do czytania.

Nie sprawdzasz też, co działo się wcześniej z książką i gazetą, które czytasz. A laptop zawsze stoi otwarty. Tak, często używasz klawiatury. Nie, nie pamiętasz, czy robisz to tylko po, czy czasem także przed umyciem rąk.

Wszystko jest kwestią wyobraźni.

To zawsze jest blisko

Czytasz o kłopotach biur podróży, załamaniu wymiany handlowej z Azją, zawieszeniu lotów i recesji. Wszystko to, dzieje się gdzieś daleko, dociera jak zawsze - za pośrednictwem monitora, ekranu TV, gazet. Jesteś bezpieczny, u siebie przecież nic ci nie grozi. Wychodzisz tylko do sklepu i wyrzucić śmieci. Wcześniej je segregujesz, oczywiście myjąc potem ręce. A co robisz po wyjściu (ta sama klamka co przy wchodzeniu) z pomieszczenia, gdzie je wrzucasz? Idziesz prosto do sklepu, od razu, żeby się nadmiernie nie narażać. 

Przebierasz w zamrażarce, zastanawiasz się nad zakupem trzymając coś w ręku. Rozmyślasz się. Diabli wiedzą, kto miał to wcześniej w ręku. Dokładnie tak samo reaguje kilka minut później kolejna osoba, też dbająca o bezpieczeństwo.

Przy kasie wyciągasz portfel, z portfela pieniądze. Czyste przecież, bo twoje, zresztą część prosto z bankomatu. Nie dowierzasz sobie jednak i wybierasz płatność kartą. Sprytnie, ale potwierdzasz transakcję na klawiaturze, dokładnie tej samej, co wszyscy przed tobą i każda kolejna osoba za tobą.

Przynosisz zakupy do domu. Myjesz ręce - byłeś przecież narażony na zakażenie. Potem wyciągasz z torby to, co kupiłeś. Razem ze wszystkimi bonusami, zostawionymi na opakowaniach przez wszystkich, którzy ich wcześniej dotykali. Jak ty.

Jest bezpiecznie

Sztab antykryzysowy, zespół reagowania, minister, sanepid, kolejna konferencja. Czujesz się poinformowany i na tyle, na ile to możliwe - bezpieczny. Słyszałeś jednak o obsadzie remizy w powiatowej komendzie straży pożarnej w niewielkim miasteczku - kilkudziesięciu strażaków skierowano na domową kwarantannę, bo u jednego z nich podejrzewano zarażenie. Nie ma obaw, ich obowiązki przejmą koledzy z ościennych powiatów.

A co, jeśli pojawi się podejrzenie, że chory jest jeden z ratowników pogotowia ratunkowego w dużym mieście? Procedury będą pewnie podobne. Wierzysz, że służby zabezpieczające przed chorobami zakaźnymi są gotowe na wyłączenie z akcji części służb odpowiedzialnych za zabezpieczenie przed chorobami zakaźnymi. Także lekarzy.

Zastanawiasz się, jak można izolować coraz większą liczbę podejrzanych o zarażenie. Czy rozsądne jest rozproszenie po różnych szpitalach tych, którzy już zachorowali, czy lepsze byłoby ich zgrupowanie. 

Długie dwa tygodnie

Tyle trwa czekanie, czy podejrzenie zarażenia się potwierdzi czy nie. To długo.

Dwa tygodnie temu we Włoszech zanotowano 229 zachorowań na koronawirusa, zmarło 7 osób. Ledwo 10 dni temu np. włoski szef MSZ Luigi Di Maio zapewniał, że zagraniczni turyści mogą bez przeszkód przyjeżdżać do Włoch i potępił rozpowszechnianie fałszywych informacji na temat tego kraju, co "wyrządza wielką szkodę jego gospodarce i reputacji".

Dziś we Włoszech jest 7 375 zachorowań, a na koronawirusa zmarło 366 osób.

Nie będzie oddechu jak przy grypie

To fałszywa nadzieja, że wirus po prostu zniknie latem jak grypa - twierdzi dyrektor wykonawczy programu ratownictwa medycznego Światowej Organizacji Zdrowia - Mamy nadzieję, że tak się stanie, ale byłby to prezent od losu. Nie możemy przyjąć takiego założenia - mówi dr Mike Ryan - W tej chwili nie mamy powodu, aby przypuszczać, że tak się stanie. Dlatego trzeba teraz walczyć z wirusem i nie mieć nadziei, że sam zniknie.