Nie wiem, co chciał o zarodkach powiedzieć Gowin, czy Kwaśniewski prowadził lobbing, jak to jest z zegarkami Nowaka, czy Piechociński bredzi, ani kto i kiedy popełnił błąd w sprawie memorandum gazowego. Im dłużej o tym czytam, tym wyjaśnienia są bardziej mętne, a wiara w nie - zanika.

Od kilku dni główne tematy wiadomości nie dają się właściwie uchwycić. Przez nasilone "ściemnianie" komunikatów zatarła się ich jakakolwiek jasna treść. Do dziś nie wiemy jak właściwie jak wyglądały sprawy, o których codziennie czytamy i słyszymy. To irytujące i z pewnością nie buduje wiarygodności uczestników wydarzeń.

Jeśli ktokolwiek wierzy jeszcze w tę wiarygodność, stopniowo się tej wiary wyzbywa.

Czytamy o lobbingu byłego prezydenta w sprawach, interesujących rosyjskiego oligarchę. Okazuje się, że Aleksander Kwaśniewski rozmawiał w tej sprawie z bliskim premierowi Janem Krzysztofem Bieleckim i samym Donaldem Tuskiem. Przekaz z tych spotkań, jaki do nas dociera jest taki, że były prezydent pytał o atmosferę dla rosyjskiej inwestycji, publicyści nie widzą w tym nic złego, bo przecież chodziło o sprowadzenie do kraju niebagatelnego inwestora.

I tu pojawia się mgła i ściema, bo konia z rzędem temu, kto dla zadania banalnego pytania "a jakby tak Acron?" potrafi zaaranżować sobie rozmowę z szefem Rady Gospodarczej przy szefem rządu.

A drugi koń, także z uprzężą - dla tego, kto wskaże, na jakiej liście lobbystów figuruje nazwisko byłego prezydenta? Działalność lobbingowa regulowana jest z pewnością niedoskonałą, ale jednak ustawą, lobbyści mają obowiązek rejestrowania się. Gdzie w tej mgle zagubiło się nazwisko mającego swobodny dostęp do najwyższych osób w państwie byłego prezydenta?

Do dziś nie wiemy, jaki był mechanizm kompromitacji premiera i odwołanego ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego? Kto i kiedy popełnił kluczowy błąd w sprawie memorandum gazowego? To też okrywa szarobura mgła. Być może wiedzą to minister Sienkiewicz i adresat jego raportu w tej sprawie - Donald Tusk. Wszystkim pozostałym zainteresowanym pozostaje jednak w pamięci jedynie premierowskie "nic nie wiem" i uchwycone przez kamerę nerwowe telefonowanie ministra, który też wyraźnie nie wiedział. To jednak wiemy, a dlaczego, przez kogo nie wiedzieli - okrywa mgła.

Bury tuman kryje też zagadnienie wypowiedzi wicepremiera Piechocińskiego o wychodzeniu z rządu. Mówił serio, bo uznał, że ma do tego istotne powody czy majaczył? Od niego samego oczywiście się tego nie dowiemy, przynajmniej do czasu, kiedy młode matki nie przestaną używać nagrań jego wypowiedzi do usypiania dzieci.

Szum informacyjny i ściema kryją też właściwy sens i intencje ministra Gowina w sprawie pochodzących z Polski zarodków, rzekomo poddawanych eksperymentom przez niemieckich naukowców. A właściwie nie - treść i sens tego, co minister przez kilka dni mówił jest jasna i oczywista dla każdego, kto go słuchał. Nagły zwrot po posiedzeniu rządu i spotkaniu z premierem każe nam jednak wątpić we własny słuch, albo poczytalność ministra sprawiedliwości. Okazało się bowiem, że kiedy mówił to, co powiedział, wcale nie powiedział tego co mówił, kiedy się wypowiadał, obszernie zresztą, chętnie i wielokrotnie. Po spotkaniu z premierem jego słowa okazały się "manipulacją" jego słów.

A cała sprawa to kolejne tumany mgły, kryjącej rzeczywistość.

Podobnie jak mętna jest sprawa ministra Nowaka, dotkniętego ponoć szczególnym zboczeniem, polegającym na zamienianiu się ze znajomymi drogimi zegarkami. Jako człowiek tolerancyjny nie sprzeciwiam się uleganiu podobnym słabostkom; można komuś użyczyć na zamianę mieszkania czy samochodu, można i zegarka. Ekwilibrystyka wokół tej sprawy i brak przekonującego, otwartego jej wyjaśnienia każą się jednak zastanowić, czy i tego nie kryje jakiś bury kłąb dymu, mgły czy innej ściemy.

Wieki temu Diogenes z Synopy chodził w biały dzień z zapaloną latarnią. Pytany dlaczego odpowiadał, że szuka człowieka.

Dziś także chodzimy co dzień z latarniami. O człowieka czy opinie może łatwiej, ale jasny fakt znaleźć trudno.