Zjawisko polityczne pod nazwą Nowoczesna jest jednym z bardziej zdumiewających zjawisk, jakie zdarzyło mi się obserwować. Jego pełny obraz zaciera się przy obserwowaniu wydarzeń z dnia na dzień, z perspektywy jednak partia wygląda na twór mocno groteskowy.

Stan obecny

Jutro w Warszawie odbędzie się posiedzenie Rady Krajowej Nowoczesnej - partii ciężko ostatnio doświadczonej i nie do końca przewidywalnej. Problemów do rozwiązania jest sporo - dwa dni temu ugrupowanie straciło kilku posłów, w tym szefową klubu parlamentarnego. Nieco wcześniej wskazany przez Nowoczesną i wybrany do sejmiku śląskiego radny przeszedł do PiS i odebrał tym Koalicji Obywatelskiej większość potrzebną do objęcia władzy. Już tylko te dwa wydarzenia skłaniają do patrzenia na Nowoczesną jak na ugrupowanie szczególnej troski, a przecież kłopotliwych momentów stosunkowo wciąż młoda partia miała znacznie więcej.

Dyżurna efemeryda kadencji

Do Sejmu ugrupowanie weszło oficjalnie jako Nowoczesna Ryszarda Petru, trochę na prawach obecnej niemal w każdej kadencji Sejmu efemerydy - formacji nieobecnej w parlamencie wcześniej i później. Były efemerydami AWS, Ruch Palikota, Samoobrona, Liga Polskich Rodzin, w obecnej kadencji tę właśnie rolę zapewne pełnią Kukiz'15 i właśnie Nowoczesna. Efemerydy obumierają przez brak doświadczenia, podbieranie posłów przez inne ugrupowania, rozpad wewnętrzny - dość powiedzieć, że ich życie trwa ledwo kilka lat i ta prawidłowość potwierdziła się już wielokrotnie.

Że efemerydą będzie Nowoczesna Ryszarda Petru wiadomo było niemal od razu. Niedługo po wyborach osobliwie chaotyczne wypowiedzi jej lidera stopniowo odbierały jej powagę. Potem ujawniona została zdumiewająco niefrasobliwa zagraniczna eskapada z jedną z posłów klubu, ostatecznie zaś autor niezliczonych lapsusów i pomyłek jak "Święto Sześciu Króli" Ryszard Petru swoją partię opuścił. 

Samodzielny chaos

Bez dopisku własnościowego, którego istnienie także niechybnie świadczy o słabości partii, które samodzielnie nie dają sobie rady i albo ulegają rozkładowi albo przytulają się do silniejszych (vide Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro, Ruch Palikota, Kukiz'15, Polska Razem Jarosława Gowina itp) Nowoczesna radziła sobie tylko gorzej. Partia narobiła milionowych długów, na których spłacenie nie znaleziono sposobu. Jednym z efektów było, powiedzmy, nie dość staranne gromadzenie środków, polegające m.in. na przyjmowaniu wpłat z naruszeniem prawa - z zagranicy, od spółek prawa handlowego, a nawet od osoby zmarłej. 

Próby reanimacji

Partia pod kobiecym kierownictwem zdawała sobie sprawę ze swojej sytuacji. Nie mając raczej szans w konkurencji z PO i pod naciskiem społecznych oczekiwań - weszła z konkurentem w koalicję. W wyborach samorządowych razem z PO wprowadziła do sejmików kilkudziesięciu radnych, z których jeden, Wojciech Kałuża zmienił jednak barwy natychmiast po wyborach i pozbawił tym Koalicję Obywatelską władzy. Szefowa partii nazwała to wdzięcznie "kałużingiem", wiarygodność Nowoczesnej została jednak nadszarpnięta kolejny raz.

Jak nie idzie, to nie idzie

Przedwczoraj z klubu parlamentarnego z paroma posłami odeszła jego szefowa, co dziwaczne - ze względu na chęć zacieśniania Koalicji Obywatelskiej także w Sejmie. Czemu PO nie chciała tworzyć z Nowoczesną federacyjnego klubu parlamentarnego, jak kiedyś KP AWS - z grubsza wiadomo, ale czemu Nowoczesna się przy tym nie upierała - już nie. 

Być może ma rację szefowa partii, uznając odejście szefowej klubu za zdradę i kolejny "kałużing", czyli zdradę dla własnych korzyści (dobre miejsce na liście Po w wyborach do Parlamentu Europejskiego), wciąż jednak i sam fakt i jego kulisy nielicznych już chyba wyborców Nowoczesnej wprawiają najwyżej w zażenowanie. Klub przestał istnieć, Nowoczesna radośnie wymyśliła więc koło: Cieszy mnie to koło, dlatego że jest nasze, nowoczesne - oświadczyła kolejny raz robiąca dobrą minę do fatalnej gry szefowa partii.

Kałużing, leasing i plajting

Najnowsze doniesienia mówią, że koło Nowoczesnej jednak nie cieszy, i kilkunastu jej posłów rozważa wynajęcie/wypożyczenie brakującego posła z innego klubu, żeby zachować własny. Po "kałużingu" będzie to więc pewnie "leasing" - termin także w polityce nowatorski. Może nawet Nowoczesny.

Nie wiem, jak potoczą się losy Nowoczesnej i ok. 4 tysięcy jej członków. Jak dotąd jednak opis ich działania w polityce wygląda na relację z poczynań bytu tyleż nieogarniętego, co nieobliczalnego.

Wątpię, żeby wyborcy to cenili.

(m)