Zdolności regeneracyjne szefa PO jeszcze nigdy nie były wystawione na taką próbę jak dziś. Jeszcze nigdy też Donald Tusk i PO nie przystępowali do odnowy wizerunku w tak awaryjnym trybie. Być może jednak nigdy też nie działo się to w tak starannie przemyślany sposób. Może jeszcze nigdy premier nie rozegrał tak dobrze przygotowanej partii?

Jeśli ktoś sądzi, że widzi w ostatnich działaniach Platformy chaos, być może już jesienią będzie się musiał uznać za osobę krótkowzroczną, nie odróżniającą bitewnej taktyki od wojennej strategii. A premier nie toczy dziś bitwy, ale wojnę, którą wygrać można tylko strategią.

Z punktu widzenia taktyki Tusk zalicza wpadkę za wpadką. Porażka wyborcza na Śląsku, sondażowy dół, pełzające, inteligentnie prowadzone wewnętrzne natarcie konserwatystów, spektakularne "wtopy" prezydent Warszawy, beznadziejnie infantylny błąd szefa MSZ, który publicznie myli nazwisko ponoć serdecznie wspieranej kandydatki na prezydenta Elbląga (nie on jeden), ujawnienie finansowania z partyjnych środków zakupów wina, garniturów...

Naprawdę nikomu nie przychodzi do głowy, że przynajmniej część tych wpadek może być reżyserowana? Obliczona na długofalowe, strategiczne wzmocnienie PO i jej szefa?

Wszystko na odwrót

Wszelkie porażki wyborcze, i ta na Śląsku i zapewne najbliższa, w Elblągu - w samej Platformie mogą wywołać zwieranie szeregów. Mobilizować według zasady "co cię nie zabije, to cię wzmocni". A przecież kilka lokalnych klęsk Platformy nie zabije. Raczej uświadomi jej członkom, że walczą o życie swojej partii. Czy wykorzystanie syndromu oblężonej twierdzy nie przyda się w wewnętrznej rozgrywce z Jarosławem Gowinem? Umiejętne zaserwowanie przez premiera hasła "Wszystkie ręce na pokład!" na pewno podziała na platformerskich pragmatyków. Łatwo wyobrazić sobie odłożenie proponowanych przez intelektualistę Gowina debat ideowych, kiedy "Platforma w potrzebie". 

Mobilizacja przez szok

Nie jesteśmy świetni, popełniamy błędy - mówi premier, i zapowiada uczciwsze, bardziej obywatelskie podejście, ot, choćby do publicznego grosza w budżecie partii. Mówi to w następstwie ujawnienia kompromitujących w oczach opinii publicznej wydatków PO na kluby go-go, alkohole... Ktoś zastanawiał się, jak mogło dojść do ich ujawnienia? Dlaczego skarbnik partii wydatki na wynajmowanie boiska do "haratania w gałę" dopisał do udzielonego przez siebie wywiadu? Nie pytany o to, z własnej inicjatywy, już przy autoryzacji? Skarbnik? Jedna z kluczowych, zwykle najdyskretniejszych postaci we władzach każdej partii?!

Czy ta osobliwa szczerość, dająca premierowi okazję do toczenia wokół stanowczym wzrokiem, nakładania surowych zakazów i przy okazji - pokazywania palcem na tych, którzy sprzeciwiają się obcięciu partiom dostępu do tak marnotrawionych publicznych pieniędzy - nikogo nie zastanawia? Wszyscy sądzą, że skarbnik, którego nazwiska, bądźmy szczerzy, nie zna niemal nikt - zaskoczył premiera faktami lub ich ujawnieniem. 

Patrzmy w kalendarz

Pod koniec czerwca konwencja PO zdecyduje o przyspieszeniu wyborów przewodniczącego. "Niemający takiego wrażenia" Grzegorz Schetyna i "Trudno powiedzieć w czym, ale zgadzasz się ze mną" Jarosław Gowin zostaną zmuszeni do zadeklarowania, czy stają przeciwko Tuskowi w walce o przywództwo, czy kulą ogon, nie śmiejąc przeszkadzać w obronie twierdzy.

W lipcu-sierpniu - odbędą się wybory szefa PO. W atmosferze zagrożenia platformersi mogą wskazać tylko jedną osobę, o której wiadomo, że na pewno potrafi wyprowadzić partię z kłopotów. Wybór kogokolwiek innego niż Tusk takiej pewności nie daje.

We wrześniu - premier wzmocniony poparciem we własnych szeregach przeprowadzi rekonstrukcję gabinetu. Lekko wzniesiona fala poparcia w sondażach może wtedy wrócić do poziomu z czasów najlepszej prosperity. Zwłaszcza, jeśli szef rządu podziękuje za współpracę tym, których akurat wtedy sondaże będą na to skazywać. I wtedy też powie, że nie jesteśmy świetni, popełniamy błędy, ale wyciągamy z nich wnioski. Tak, jak to już zapowiedział, w połowie kadencji.

W październiku - może się odbyć poprzedzone przeciągniętymi proceduralnymi bojami o autentyczość podpisów pod wnioskiem o jego przeprowadzenie - referendum w Warszawie. Czy spiętrzona dziś fala sprzeciwu wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz dotrwa do tego czasu? Czy znajdzie się 380 tysięcy chętnych do tego, żeby wynik referendum w Warszawie był wiążący? Zwłaszcza, jeśli gdzieś po drodze ruszy w końcu ponownie tunel Wisłostrady, budowa metra posunie się w zauważalny sposób, a pani prezydent oszczędzi warszawiakom swoich, cóż, czasem kontrowersyjnych wystąpień publicznych? Zniknie z mediów i nie będzie się pojawiać w parku w Wilanowie?

Wizerunek kroczący

Jeśli zamysły premiera naprawdę wyglądają tak, jak je powyżej opisałem, w ciągu kilku miesięcy Donald Tusk może wyprowadzić swoją partię z najgłębszego dołka. Wykorzystując umiejętne użycie atutów, a to także - co jest oznaką naprawdę dobrego gracza - słabość własnych kart.

Czy tak będzie - po prostu się przekonamy. Jeśli mam rację, Platforma "podłoży się" opinii publicznej w najbliższym czasie jeszcze kilka razy. Jednak jesienią nie będzie już postrzegana jako partia gamoni i pieczeniarzy, ale jako odnowiona, nowoczesna i zdyscyplinowana formacja, kierowana przez stanowczego i świadomego własnych niedoskonałości lidera. I lider tej partii zacznie akurat wtedy dawno już zapowiadany, gospodarski objazd kraju? Tu wysłucha, tam opieprzy, gdzie indziej zażartuje albo przytuli - wszystko to już widzieliśmy.

A jeśli nie mam racji - Platforma po prostu będzie systematycznie przegrywać, już nie pojedyncze bitwy, ale całą wojnę.