Uchwalona przez Senat z błędem ustawa sądowa została wczoraj podpisana przez prezydenta i kilka minut później opublikowana w Dzienniku Ustaw. Nowe przepisy mają przyspieszyć wybieranie nowych sędziów Sądu Najwyższego i obsadę funkcji jego Pierwszego Prezesa. Praktycznie jednak niczego nie przyspieszają.

Wbrew deklaracjom twórców nie tylko nie można mówić o przyspieszeniu procedury, ale istotne ułatwienia wprowadzone przez nowe przepisy są w istocie tylko obniżeniem kryteriów, jakie trzeba spełnić, by zostać sędzią Sądu Najwyższego.

Kandydatów do SN nadal ocenia i wskazuje prezydentowi Krajowa Rada Sądownictwa - nowa ustawa niczego tu nie przyspiesza także dlatego, że i przed i po uchwaleniu nowych przepisów KRS zbierze się dopiero pod koniec września. Zbieranie się wcześniej nie miałoby zresztą sensu, bo kandydatury wciąż jeszcze do KRS spływają, a kiedy lista zgłoszeń zostanie zamknięta - będą musiały być ocenione przez zespoły Rady.

Błąd nieistotny? To po co go było popełniać?

Świadomie i z pośpiechu popełniony błąd w ustawie komplikuje zaś to, co miało być prostsze - nie ma podstawy do uzupełnienia przez już zgłoszonych kandydatów dokumentacji. Kancelaria Sejmu wyjaśnia, że błąd nie jest istotny, bo umożliwiające te uzupełnienia odesłanie do nieistniejącego artykułu można "obejść", stosując przepis ogólniejszy, dotyczący wszystkich zgłoszeń. To jednak wpadanie we własne sidła, bo skoro odesłanie do nieistniejącego artykułu nie jest właściwie potrzebne - to po co je było w ogóle wpisywać do ustawy? KRS zapewne wykorzysta jednak tę sztuczkę formalną, żeby umożliwić kandydatom już zgłoszonym uzupełnienie dokumentów.

Wybór następcy Gersdorf? A jak?

Powołanie nowych sędziów Sądu Najwyższego nastąpi pewnie nie wcześniej niż w październiku, bo dopiero we wrześniu ich kandydatury oceni KRS, która przekaże swoje rekomendacje prezydentowi. Wakatów w SN jest dziś 44, nie należy się jednak spodziewać, że Rada od razu wskaże najwłaściwszych ich zdaniem kandydatów na wszystkie te miejsca. To potrwa zapewne jeszcze wiele tygodni.

Pięcioro kandydatów na Pierwszego Prezesa nadal wybiera zaś wg ustawy jego Zgromadzenie Ogólne. Takiego zgromadzenia nie ma jednak na razie kto zwołać, bo wszyscy obecni sędziowie przyjęli jednogłośnie uchwałę, uznającą trwanie kadencji Pierwszej Prezes Małgorzaty Gersdorf - do kwietnia 2020 roku.

Zgromadzenie w celu wyboru kandydatów na Pierwszego Prezesa zwoła więc pewnie dopiero któryś z nowo powołanych sędziów SN, wyznaczony przez Prezydenta na osobę pełniącą obowiązki Pierwszego Prezesa. Nastąpi to najwcześniej w październiku.

Nawet jednak jeśli je zwoła - to i tak uznający wciąż prezesurę prof. Gersdorf "starzy" sędziowie będą w nim mieli większość, pozwalającą na zablokowanie wyboru. Co więcej - będą ją mieli jeszcze bardzo długo.

Obniżka ze 110 do 80 - wciąż za mało!

Nowe przepisy pozwalają Zgromadzeniu Ogólnemu na dokonanie wyboru pięciorga kandydatów na Pierwszego Prezesa SN już po zapełnieniu 80 stanowisk w docelowo liczącym 120 sędziów Sądzie Najwyższym. Wcześniej wymagało to 110 zajętych stanowisk.

Obniżenie tego limitu nadal jednak nie pozwala na uzyskanie w SN przewagi sędziów mianowanych już po reformie. Nawet zapełnienie wszystkich 44 wakatów, na które rozpisano konkurs - wciąż nie daje nawet połowy składu Sądu Najwyższego. A do wyboru kandydatów na Pierwszego Prezesa potrzebna jest obecność na zgromadzeniu przynajmniej 2/3 sędziów każdej z pięciu izb SN. Przynajmniej w jednej, Cywilnej - to dla sędziów "nowych" niemożliwe. A dla sędziów "starych" zwołanie zgromadzenia w tym celu jest bezprzedmiotowe, bo Pierwszym Prezesem wciąż jest dla nich Małgorzata Gersdorf.

Wybór kandydatów na Pierwszego Prezesa ma w nowych przepisach zabezpieczenie przed brakiem 2/3 "quorum izbowego" - opisany w art. 13 par. 2 drugi krok procedury mówi "Jeżeli uchwały nie podjęto ze względu na brak wymaganego kworum, do podjęcia uchwały na kolejnym posiedzeniu wymagana jest obecność co najmniej 3/5 liczby sędziów Sądu Najwyższego". To jednak zabezpieczenie dla reformatorów nieskuteczne:

Trzy piąte SN - długo nieosiągalne!

Przejście do drugiego kroku i dokonanie przez "nowych" sędziów skutecznego wyboru kandydatów na Pierwszego Prezesa wymagałoby więc zwołania kolejnego zgromadzenia. Po drugie zaś - obecności na nim 3/5 sędziów SN. Przy wymaganym ustawą, obniżonym do 80 obsadzonych miejsc limicie, wymagane trzy piąte to 48 sędziów. A konkurs który ma ich wyłonić dotyczy tylko 44 etatów.

Nawet więc pełne obsadzenie ogłoszonych już 44 wakatów nie da nowym sędziom większości, pozwalającej na wskazanie piątki kandydatów, a Prezydentowi - szansy na wybór spośród nich Pierwszego Prezesa SN.

Jeśli obecni, "starzy" sędziowie SN pozostaną konsekwentni, zwolennicy zastępowania Małgorzaty Gersdorf zdobędą nad nimi przewagę dopiero wtedy, kiedy w SN obsadzonych będzie 115 stanowisk sędziowskich. Sędziwie "nowi" będą mieli potrzebne trzy piąte głosów w Zgromadzeniu Ogólnym, dopiero kiedy obsadzą nie 44, ale 69 stanowisk sędziowskich.

Mówiąc więc wprost - jeśli ktoś mówi, że nowa, wchodząca dziś w życie ustawa coś reformatorom Sądu Najwyższego ułatwia lub przyspiesza - ten tylko... mówi.