Skoro w sprawie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego Sejm nie podziela zarzutów prokuratury, całkiem logiczne wydaje się zbadanie działalności prokuratury w tej sprawie. Jeśli to nie nastąpi, będziemy żyli w świecie prawd równoległych, nie wiedząc, która z nich jest prawdą prawdziwą.

Nieistotne iloma i czyimi głosami odrzucono przedstawiony przez prokuraturę wniosek dotyczący byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, choć zapewne na tym skupi się potężna część uwagi opinii publicznej. Czy premierowi wycięły numer postgowinowskie niedobitki konserwatystów w PO, czy zemściło się zaborcze zajmowanie ław poselskich przez ludzi, którzy w czasie głosowania zajmowali się czymś zupełnie innym (jak sam premier czy szef MSZ) - to bez znaczenia.

Istotne jest, że sprawujący władzę w kraju Naród, działający przez swoich przedstawicieli, odmówił dziś uznania racji prokuratury, chcącej oskarżyć o działania niezgodne z prawem byłego szefa służby specjalnej, jaką jest CBA. Posłowie wysłuchawszy racji obu stron podjęli decyzję, że wniosek prokuratury nie zasługuje na uznanie. To zaś w naturalny sposób zwraca uwagę na samą prokuraturę, nawet niezależnie od zastrzeżeń, jakie do jej pracy wnosił sam Mariusz Kamiński.

Mówiąc wprost - nie może być tak, że rację ma i Kamiński, i oskarżający go prokuratorzy. To oczywiste. Podobnie oczywiste jest też to, że zbiorowa mądrość Narodu, posłowie, jakiekolwiek mielibyśmy o nich zdanie - nie przychyliła się dziś do opinii prokuratorów.

A ponieważ rzecz dotyczy posła, wiceprezesa głównej partii opozycji, nie sposób uniknąć wrażenia, że często wyszydzana instytucja immunitetu parlamentarnego, w zamyśle chroniąca opozycję przed bezprawnymi działaniami sprawujących władzę, tu właśnie nabiera szczególnego znaczenia. I budzi zaledwie (bądź "aż") wątpliwość. Skoro większość posłów poznawszy na tajnym posiedzeniu szczegóły, nie poważyła się poprzeć zarzutów wobec jednego z liderów opozycji, to może zarzuty były naprawdę dęte? Robione na zamówienie? Tendencyjnie zgromadzone?

Sama ta oparta na sprzeczności między stanowiskiem Sejmu a prokuratury wątpliwość wystarczy, by szanujące się państwo starało się ją jak najszybciej rozwiać. To rola albo prokuratora generalnego, który powinien stawać na głowie, by uchronić urząd, którym kieruje przed posądzeniami o stronniczość, czy służalczość wobec władz, albo parlamentarnej komisji śledczej.

Opcja pierwsza - prokurator generalny - jest propozycją słabszą. To przez jego ręce, jak każdy inny tego typu wniosek, trafił do Sejmu ten, dotyczący pozbawienia immunitetu Mariusza Kamińskiego.

Opcja druga - sejmowa komisja śledcza - wydaje się właściwsza. To Sejm dowiódł dziś, że ma wobec opinii prokuratury istotne wątpliwości. Niechże więc Sejm te wątpliwości wyjaśni!

Po to właśnie stworzono instytucję komisji śledczej - by zbadać rzeczywisty stan spraw, których rozwikłanie obarczone jest zarzutem stronniczego działania organów władzy. A w sprawie prokuratura - Kamiński mamy tego znakomicie jaskrawy przykład, bo i prokuratura, i on sam, jako szef CBA, takimi właśnie organami władzy byli. Wiem, są do prac komisji śledczych liczne zastrzeżenia, wszyscy znamy ich braki. Ale innego narzędzia do rozstrzygania podobnych sporów zwyczajnie nie ma.

Dziś nie wiemy, czy Mariusz Kamiński jest winien, a tylko skrył się przed procesem za immunitetem dzięki głosom kolegów-posłów, czy może prokuratura, chcąc przysłużyć się władzy, starała się pogrążyć jednego z liderów opozycji.

Żyjemy dziś w światach prawd równoległych. Sprzecznych ze sobą, choć uchwalonych i popieranych przez niebagatelne autorytety - i prokuratora generalnego, i Sejm.

Nie chcę tak.

Prawdy mogą sobie być równoległe.

Ale nie mogą być sprzeczne, bo wtedy co najmniej jedna z nich nie jest prawdą, a fałszem.

A ja, obywatel, chcę wiedzieć na pewno - która.