Wczoraj minęło dokładnie sześć miesięcy od zaprzysiężenia przez Prezydenta trójki sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wybranych przez nowy Sejm. Skromnie, bez uroczystości centralnych, czy jakichkolwiek innych. To dobrze, bo mało które państwo świętuje wprowadzenie niezgodnego z Konstytucją stanu, w którym zamiast 15 Trybunał liczy 18 sędziów. Nasze z upodobaniem za to celebruje pionierski wynalazek demokracji - Bezobjawowy Kompromis

Wczoraj minęło dokładnie sześć miesięcy od zaprzysiężenia przez Prezydenta trójki sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wybranych przez nowy Sejm. Skromnie, bez uroczystości centralnych, czy jakichkolwiek innych. To dobrze, bo mało które państwo świętuje wprowadzenie niezgodnego z Konstytucją stanu, w którym zamiast 15 Trybunał liczy 18 sędziów. Nasze z upodobaniem za to celebruje pionierski wynalazek demokracji - Bezobjawowy Kompromis
Pół roku konstruktywnego... niczego, czyli Nobel dla Polski /Paweł Supernak /PAP

Konstytucyjne nowinki, czyli jak jest

Od czasu ustanowienia w Trybunale składziku z sędziami zapasowymi (trójka wybrana w październiku - niezaprzysiężona, więc niemogąca pełnić obowiązków i trójka wybrana w grudniu - zaprzysiężona, ale wybrana na zajęte przez poprzednią trójkę miejsca, a więc nieorzekająca z tego powodu) sędziów TK jest wprawdzie 18, ale orzeka tylko 12.

To z kolei nie spełnia wymogu uchwalonej przez nowy Sejm ustawy o TK, która za pełny skład uznaje sędziów 13. Według samego Trybunału spełniać go nie musi, bo ustawa jest niekonstytucyjna. Według Sejmu jednak niezgodny z ustawą o TK był skład, w którym Trybunał o niej orzekał, zatem żadnego orzeczenia nie było. A to co było - to oświadczenie grupy osób, zebranych w siedzibie Trybunału.

Tak czy inaczej - Konstytucja mówi, że Trybunał składa się z 15 sędziów. My od pół roku mamy ich 18, ale orzeka tylko 12. Coś tu nie gra.

Mechanizmy demokracji w akcji - zagranica

O pomoc w rozwikłaniu problemu szef MSZ zwrócił się do powszechnie uznawanych autorytetów prawa, skupionych w tzw. Komisji Weneckiej. Przejrzeli dokumenty, przyjechali do Polski, porozmawiali z zaangażowanymi w sprawę osobami, wydali opinię. Nie była fajna; mówiła, że trzeba zrobić tak, jak twierdzi Trybunał, a nie tak, jak uważa rząd, sejmowa większość i prezydent.

W pomoc zaangażowała się też Komisja Europejska. Już w styczniu. Na swój użytek nazwała to złośliwie uruchomieniem procedury kontroli praworządności, w Polsce woleliśmy jednak mówić, że podjęto dialog z polskim rządem, od początku uznawany za konstruktywny i rokujący nadzieję na zawarcie kompromisu.

Nie do końca było jasne, czemu ów dialog określano jako negocjacje, ani dlaczego ktokolwiek z Polski miałby w polskich sprawach zawierać kompromis z Komisją Europejską - ważne było jednak prowadzenie dialogu. Konstruktywnego i w atmosferze porozumienia i wzajemnej życzliwości.

Kiedy prowadzący ów dialog z ramienia KE Frans Timmermans spojrzał niedawno w kalendarz, zorientował się, że choć dialog trwa od pięciu miesięcy - nie dał żadnych efektów. Stropiony tym (jak ten czas leci - pomyślał po holendersku) wiceprzewodniczący KE przygotował więc opinię - równie niefajną jak opinia Komisji Weneckiej, czemu się trudno dziwić, bo na niej właśnie opartą. Następnie zadzwonił do pani premier Szydło, chwilę jeszcze podialogował (w nadziei i atmosferze, a jakże), po czym udał się na posiedzenie kolegium KE.

Według złośliwych relacja, jaką w sprawie Polski złożył członkom Komisji była zwięzła "znów rozmawiałem z panią premier Szydło. Obiecała mi wszystko, nie uwierzyłem w nic". W związku z tym oświadczeniem Komisja zdecydowała wysłać polskiemu rządowi tę niefajną opinię i zaczekać dwa tygodnie na odpowiedź.

To, że treść opinii jest poufna nie jest aktem miłosierdzia ze strony KE. Po prostu wynika z procedury, której jest częścią, tej o kontroli praworządności.

Mechanizmy demokracji w akcji - w kraju

Potrzeba znalezienia kompromisu była oczywista dla wszystkich - od Trybunału przez rząd, Sejm, Prezydenta po zwykłych oglądaczy telewizji, którzy na odmieniane przez wszystkie przypadki słowa "dialog", "porozumienie" "konstruktywnie" etc. w skrajnych przypadkach reagowali atakami szału.

W marcu Marszałek Sejmu powołał zespół ekspertów, którzy mieli wymyślić, co zrobić z niefajnymi opiniami, żeby stały się fajne. Eksperci zbierają się w trybie ekspresowym - raz na dwa tygodnie, notabene poza Sejmem. Mają być gotowi za tydzień. Chyba, że nie będą. Co wypracowali i na jaką skalę - nikt nie wie, ale ich propozycja jest kompromisowa a pracują nie mniej konstruktywnie niż wszyscy inni.

Spotkanie zaproponował Marszałek Sejmu - wyszło średnio. Zaprosił prezes Kaczyński - przyszedł tylko prezes Kosiniak Kamysz, dysponujący w Sejmie 16 posłami - wyszło słabo. Zebrała się opozycja i zaprosiła rządzących - przyszedł obserwator, który obserwował jak się zebrała - sukces był umiarkowany.

Po spotkaniu prezesów PiS i PSL wiadomości były jednak nieodmiennie dobre. Jarosław Kaczyński zapowiedział rychłe rozpoczęcie prac nad rozwiązaniem przejściowym opartym na projektach ustaw o Trybunale, przygotowanych przez PiS i PSL. Rozwiązanie docelowe miałoby z kolei wynikać z efektów pracy ekspertów Marszałka.

Sęk w tym, że projekty PiS i PSL złożono w Sejmie w kwietniu. Prezes deklarował przyspieszenie 17 maja. Tymczasem mamy już czerwiec, a żadne prace nad nimi się nie zaczęły, bo zwyczajnie nie mogły - Marszałek Kuchciński nie nadawał im nawet numerów druków, co pozwoliłoby je wprowadzić do oficjalnego obiegu dokumentów w Sejmie, a zatem i skierować do komisji, powołać podkomisję etc. Zrobił to dopiero dziś, i to wyłącznie z projektem autorstwa PiS.

Kompromis Bezobjawowy i inne kurioza

W ciągu ostatnich 6 miesięcy stworzyliśmy i śmiało rozwinęliśmy kilka endemicznych, nie występujących nigdzie na świecie zjawisk:

- 15 oznacza u nas 18, ale tak naprawdę 12

- Komisja Europejska nakłania polski rząd do przestrzegania polskiej Konstytucji

- Sejm przyjmuje uchwałę, stwierdzającą, że tylko Sejm może osiągnąć kompromis którego uporczywie i planowo nie osiąga, bo opozycja nie rozmawia z rządzącymi i na odwrót

- ten sam kompromis negocjuje rząd z Komisją Europejską, mimo że wg Sejmu może to zrobić wyłącznie Sejm

- szef rządu jednocześnie z ogłaszaniem w Sejmie zastrzeżeń do reputacji Komisji Europejskiej prowadzi z nią przyjazny dialog

- Sejm nie ma pojęcia, na czym polega kompromis, który zawiera, bo nawet nie wie, czy zawiera go z Trybunałem, Komisją Europejską, czy jest to może kompromis wewnętrzny, którego przecież nie zawiera,

- eksperci Marszałka Sejmu pracują nad kompromisem poza Sejmem, co jednak nie ma większego znaczenia, bo i tak od marca nikt nie wie co robią

- Sam kompromis jest bezobjawowy: mimo niemałego nakładu sił i środków zaangażowanych w jego osiągnięcie oraz upływu sześciu miesięcy - nie ma ani jednego ustalonego kroku w jego realizowaniu i ani jednej linijki uzgodnionego tekstu,

- nikt nie wie co ustalają eksperci Marszałka, rząd i KE, ani dlaczego, skoro wg Sejmu tylko Sejm może zawierać ustalenia

- jedynymi propozycjami kompromisu na piśmie są projekty ustaw, którymi od czasu zadeklarowanego przyspieszenia nad nimi prac zajęto się w Sejmie dokładnie tak samo pośpiesznie jak przed tą deklaracją - czyli wcale.

W tej sytuacji jesteśmy skazani na nagrodę Nobla. Za wynalezienie i rozwinięcie ustrojowej technologii odwróconego perpetuum mobile: mechanizmu, który w nieskończoność pochłania energię nie dając w zamian kompletnie nic.