Wróżenie z tego, co półgębkiem oświadczyły oddalające się plecy Ryszarda Terleckiego to jeden z fenomenów współczesnej komunikacji politycznej. Zdawkowe i niejasne komunikaty szefa klubu parlamentarnego PiS nader często brane są poważnie, przy czym rzadko uwzględnia się oczywistość - że szef klubu PiS mówi to, co nie musi być prawdą, ale ma być wzięte poważnie. Mówiąc krótko plecy należą do spin-doktora.

Każdy chyba widział, jak gromada dziennikarzy zasypuje pytaniami przechodzącego wicemarszałka. Ten półgębkiem coś odpowiada, a uzyskany w ten sposób news staje się podstawą do analiz, ocen, dywagacji i komentarzy na kilka najbliższych godzin, dni czy tygodni. Osobliwa odmiana kultury politycznej, wypracowana w klubie, którym kieruje wicemarszałek sprawia, że obrazek taki nie tylko jest akceptowany jako model komunikowania się z obywatelami, ale też jako źródło informacji. Zapewniam jednak, że nie jest tak, że dziennikarzom odpowiada uganianie się za plecami. Jeśli to robią, to dlatego, że plecy są w zasadzie ich źródłem jedynym.

Wróżenie z pleców

Wicemarszałek Ryszard Terlecki nie tylko współdecyduje o tym, czym i kiedy zajmie się Sejm (a nie brak głosów, że to on to po prostu robi). Jest także szefem najliczniejszego klubu parlamentarnego i członkiem realnego kręgu osób decydujących o poczynaniach rządzącej partii, na poziomie operacyjnym, taktycznym, niejako poza oficjalną strukturą władz PiS. Wiedząc o tym nie sposób zignorować zmieniającego się układu zmarszczek na plecach, którymi komunikuje się ze światem.

Dawno zapomniany fakt istnienia rzeczniczki klubu PiS, czy medialna bardzo sprawna aktywność pełniącego faktycznie tę rolę zastępcy rzecznika nie są w stanie przebić znaczeniem pierwszego z brzegu grymasu wicemarszałka, czy kolejnego jego lekceważąco-obraźliwego opozycję bonmota. Mówiąc obrazowo komunikaty oficjalne są zbyt gładkie, a odbiorcy mają wrażenie, że prawdę o ocenie wydarzeń i planach mówią właśnie plecy.

Samoświadomość

Jako człowiek niezaprzeczalnie inteligentny posiadacz i użytkownik tak cennych medialnie pleców zdaje sobie sprawę z ich wartości. Prowadząc swoistą grę z dziennikarzami Ryszard Terlecki całkiem sprawnie wpływa na narrację wokół kolejnych wydarzeń, przydając lub ujmując im znaczenia, zwykle - co przecież zrozumiałe - według potrzeb PiS. I tak np. kiedy było to potrzebne, zapowiadał zajęcie się przez Sejm ustawą lex TVN już w lipcu, choć nie było to możliwe z powodów regulaminowych. Dodawał też, że rządzący mają w tej sprawie większość, choć ani jedno ani drugie nie było prawdą, bo wszyscy wiedzieli o jawnym sprzeciwie Porozumienia Jarosława Gowina, które było wówczas pełnoprawnym członkiem koalicji.

Sejm rozpatrywał ustawę w sierpniu, a kiedy sprawa doszła do etapu rozstrzygnięć, w reakcji na zapowiedź senackiej większości, że ustawa zostanie odrzucona, te same plecy głosującego za ustawą wicemarszałka zdawkowo oświadczyły "słusznie", i oddaliły się od mikrofonów z właściwą sobie nonszalancją.

Spinowanie

W polskich realiach tzw. spin doktorzy kreują tematy, którymi zajmuje się później opinia publiczna. Jeśli jest się posiadaczem tak cennych w tej dziedzinie pleców nie ma nic prostszego, niż ich użycie do tego właśnie. Kiedy więc administracja rządowa potrzebuje nieco oddechu, bo dławi się protestami medyków, katastrofą wokół krajowego planu odbudowy, stosunków z UE i wewnętrznym bałaganem, dotyczącym wypisywania aktu zgonu dla Polskiego Ładu, plecy mogą ją z tego wyciągnąć wygłoszeniem jakichś kontrowersyjnych zdań na panelu dyskusyjnym w Karpaczu. Media nader sprawnie mętne zdania sugerujące Polexit podchwytują, sprawnie podaną piłkę kozłuje parę razy pos. Suski, mówiący o brukselskiej okupacji - i oto wszelkie pozostałe kryzysy wokół władzy spadają z pierwszej strony doniesień.

Po publicznym odbezpieczeniu granatu wicemarszałek wciska do niego z powrotem zawleczkę, ogłaszając na Twitterze, że "Polska była, jest i będzie członkiem UE", a "Polexit to szopka wymyślona przez PO i TVN24" i np. na to, że nawet w samym rządzie nia ma zgody ani nawet zrozumienia dla tego, co w końcu znalazło się w blisko 700-stronicowym Polskim Ładzie podatkowym - nikt nie ma już czasu zwracać uwagi.

Plecy na wagę złota

Drogocenny spin doktor PiS-u jeszcze w lipcu zapewnił, że rządzący wychodzą naprzeciw oczekiwaniom TSUE, odpowiednia reforma jest już przygotowana i na jesieni będzie wprowadzana, że znajdzie się tam zmiana dotycząca Izby Dyscyplinarnej SN... i kiedy wylana tak na wzburzone wyrokiem TSUE fale oliwa zrobiła swoje tylko nieliczni zauważają, że półtora miesiąca później nie tylko żadna reforma nie została przedstawiona, ale nawet nie wiadomo czy i ew. kto miałby ją przygotowywać. 

Na początku sierpnia plecy wicemarszałka uspokajająco oświadczyły, że PiS ma już kandydata na wakat na stanowisku sędziego TK po zakończeniu kadencji prof. Kieresa, i że Sejm przeprowadzi wybór we wrześniu. Nabór kandydatów ogłoszono jednak dopiero kilka dni temu, a więc ponad miesiąc później, a termin samych zgłoszeń wyznaczono na 17 września. Dodawanie, że nazwisko kandydata PiS nadal nie zostało ujawnione wydaje się już zbędne - plecy po prostu mówią to, co PiS chce powiedzieć, a związek tego co mówią z rzeczywistością najwyraźniej nie jest konieczny.

...i na miarę naszej polityki

Posiadania tak istotnego wpływu na sposób postrzegania rzeczywistości i zakres tego, co należy postrzegać - należy wicemarszałkowi Terleckiemu pogratulować. Tego, że dzieło to dokonywane jest z karkołomnym dość połączeniem twórcy i tworzywa, przez przekazujące od niechcenia kolejne przekazy plecy - tym bardziej.

Właściwy kaliber prowadzonej polityki nie powinien być jednak oceniany w oparciu o sygnały tak łatwe do przejrzenia. Tę uwagę kieruję do wszystkich, którzy skupiają się na tym, co robią plecy wicemarszałka, a nie głowa i ręce tych, których te plecy dość zręcznie reprezentują.