Powyższy tytuł nie opisuje pewnie zamiarów posłów i senatorów. Taki jest jednak efekt ich rażącego niedbalstwa i radosnej nieodpowiedzialności, za którą zapewne, jak zawsze, nikt nie odpowie. Poniżej znajdziecie opis tych zjawisk.

Wina parlamentu za to, że od dziś nie ma żadnych podstaw do ściągania opłat za pobyt w izbie wytrzeźwień jest oczywista. Podstawy były, jednak wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego zostały uznane za niezgodne z prawem, bo były w rozporządzeniu. Trybunał w kwietniu ubiegłego roku stwierdził, że powinny się znaleźć w ustawie i dał Sejmowi i Senatowi na jej przygotowanie, uwaga - DZIEWIĘĆ MIESIĘCY! W kwietniu ubiegłego roku.

Prace w Sejmie, nad prościutką i krótką nowelizacją ustawy o wychowaniu w trzeźwości ruszyły jednak dopiero... w grudniu! Przez ponad pół roku wykonaniem wyroku, wydanego przez sąd konstytucyjny nie zajął się nikt. A kiedy się zajął...

Pierwotny tekst nowelizacji powstał w Senacie. Uwzględniał to, co nakazał Trybunał. Potem do akcji przystąpił Sejm, i zaczęły się schody. Konsultowane w sprawie ministerstwo zdrowia zaczęło krótki i prosty tekst uzupełniać i rozbudowywać. Między innymi o poszerzenie do absurdu możliwych do stosowania w izbach wytrzeźwień środków przymusu bezpośredniego, możliwość podawania środków leczniczych bez zgody pacjenta - tylko te dwie rzeczy budziły poważne wątpliwości co do zgodności z Konstytucją. 

Tak spreparowany tekst, opatrzony szeregiem istotnych uwag (m.in. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka) trafił z Sejmu do Senatu. Przed tygodniem... Senatorowie wiedząc, że z jednej strony tekst nowelizacji jest tzw. knotem, i to zapewne niekonstytucyjnym, z drugiej pamiętali, że ustawa musi wejść w życie dziś, bo wczoraj upłynął 9-miesięczny termin na jej napisanie. Wiedzieli, że jeśli ją poprawią, tekst trafi z powrotem do Sejmu, a termin nie zostanie dotrzymany. Uchwalili więc tekst. Wiedząc o zastrzeżeniach.

W uchwalonym tekście napisano, że "ustawa wchodzi w życie z dniem 17 stycznia". Żeby jednak do tego doszło, musi ją podpisać prezydent. A prezydent ma na namysł 21 dni, termin upływający... 1 lutego.

Innymi słowy - przez opieszałość Sejmu i Senatu oraz pomysły resortu zdrowia, gdyby prezydent chciał wykorzystać przysługujący mu z mocy Konstytucji czas, podpisałby 1 lutego ustawę, wchodzącą w życie dwa tygodnie wcześniej, czyli - złamałby podstawową zasadę prawa, że nie działa ono wstecz.

Nie zrobił tego. Prezydent zapowiedział, że odeśle parlamentarno-ministerialnego knota do Trybunału Konstytucyjnego. Do czasu rozpatrzenia zastrzeżeń do ustawy kwestie odpłatności za pobyt w izbach wytrzeźwień nie są regulowane w żaden sposób. Pobieranie za to opłat nie ma podstaw prawnych. Stare wygasły wczoraj, a wprowadzenie nowych zostało spartolone. Przez pisanie na kolanie czegoś, co można było pisać 9 miesięcy.

Izby Wytrzeźwień dzięki nieudolności parlamentu są więc darmowe. Od dziś do czasu, aż o konstytucyjności (a raczej niekonstytucyjności) parlamentarnego knota nie zdecyduje Trybunał.

Nie myślcie, że parlamentarzyści nie są świadomi wpadki. Są. Marszałek Senatu zapowiedział natychmiastowe przygotowanie nowej nowelizacji, która nie będzie już niekonstytucyjna. Tyle tylko, że to najwyżej spiętrzy chaos, jaki towarzyszy sprawie. Jeśli bowiem powstanie nowa ustawa regulująca odpłatność za pobyt w wytrzeźwiałce, już bez wad - prezydent zapewne ją podpisze. Nowelizacja wejdzie wtedy w życie, i... właśnie! Wtedy starą, spartoloną ustawą może się zająć Trybunał. I po wyroku tę starą prezydent będzie musiał podpisać. Takie prawo.

Wtedy zamiast żadnych regulacji, jak obecnie, będziemy nagle mieli aż dwie ustawy, regulujące tę samą dziedzinę. Dzięki parlamentowi. Opieszałemu, nieudolnemu, nieodpowiedzialnemu i lekceważącemu zarówno konstytucję, jak prawa obywatelskie, prezydenta i Trybunał Konstytucyjny.