Wczorajsze słowa byłego szefa CBA Pawła Wojtunika, którym natychmiast zaprzeczył zastępca ministra Kamińskiego Stanisław Żaryn, mówią o polskiej polityce nie tylko to, co oczywiste. Zwracają też uwagę na to, że zestawiając dwa jawnie sprzeczne oświadczenia za prawdziwe, uznajemy zwykle to, które było mniej krętackie i które wygłosiła postać bardziej wiarygodna.

Krętacze kontra niekrętacze

Nie ma w tym oczywiście nic niezwykłego. Zestawienie kilku jasnych pytań z oświadczeniem "to wszystko kłamstwa, a tak w ogóle to działamy tylko zgodnie z prawem" jest powtórką dialogów znanych ze sprawy używania systemu Pegasus. Jej wyjaśnieniem powinny się zająć wiarygodne organy wymiaru sprawiedliwości, jednak jedna ze stron nie chce o tym słyszeć, bo "to wszystko kłamstwa, a tak w ogóle to działamy tylko zgodnie z prawem". 

Wiarygodność oparta tylko na powtarzaniu tej mantry nie wytrzymuje próby logiki; pada jasne pytanie "jeśli wszystko jest OK, to może to sprawdźmy i pokażmy?". Odpowiedź brzmi jednak "Nie, nic nie sprawdzajmy i nie pokazujmy, bo przecież wszystko jest OK..."

Skołatana opinia publiczna

Obserwując wydarzenia na bieżąco, można dać się złapać w pułapkę polegającą na przekonaniu, że spór oparty jest na istnieniu dwóch równoważnych wersji wydarzeń. W takim bałaganieniu ludziom w głowie pomaga prymitywny symetryzm mediów, sprowadzający się czasem tylko do zestawienia sprzeczności w jakiejś sprawie i zostawienia z nimi odbiorcy.

Słuchacz, czytelnik czy widz ma jednak prawo do korzystania ze znacznie szerszego spektrum danych. Nawet jeśli nie ma czasu/ochoty na ich analizowanie, zachowuje w pamięci wcześniejsze wydarzenia, zachowania tych samych postaci w podobnych sytuacjach, prawidłowości działania uczestników podobnych spraw. W tym nadzieja.

Wiarygodność podstawą ocen

Kurzące się w szafie od kilku lat pojęcie wiarygodności zyskuje znaczenie, pewnie ze względu na okres wyborów, kiedy w naturalny sposób staje się jednym z podstawowych kryteriów oceniania. Przez lata można było zapomnieć o tym, co mówił kiedyś ten i ów, jaka jest jego przeszłość, jakich stawianych mu zarzutów wciąż nie wyjaśniono, kiedy i jak się zbłaźnił, kogo wspierał a kogo się wyparł, czyim był protegowanym, a czyim wrogiem i dlaczego, jak głęboko i komu się podlizywał itp. Wszystko to składa się na wiarygodność.

Pamięć podstawą wiarygodności

Żeby wychynąć z zagubienia w natłoku bieżących faktów, wystarczy to sobie przypomnieć.

Przy powszechnym dostępie do internetu nie trzeba nawet szukać w swojej pamięci, wystarczy sieć.

To nic trudnego. Do wyjaśnienia, po czyjej stronie leży racja, wystarczy czasem wspomnienie, ile razy ktoś był łapany na kłamstwie. Czy był skazany i za co. Czy przedstawia na to, co mówi dowody, czy tylko gołosłowne oświadczenia. Czy gotów jest wyjaśniać kwestie sporne, czy stara się tego unikać. Czy używa siły, czy perswazji. Czy uczestniczy w wydarzeniach na takich prawach jak inni, czy jest kimś w rodzaju cesarza, porozumiewającego się ze światem komunikatami albo przez klepiących krętackie formuły podwładnych.

Kiedy się pamięta przeszłość, teraźniejszość staje się łatwiejsza do pojęcia. 

A to dzieje się z korzyścią dla przyszłości.