Po sześciu tygodniach od ujawnienia istnienia grupy hejterów, kierowanych z ministerstwa sprawiedliwości żaden z jej członków nie poniósł odpowiedzialności dyscyplinarnej. Nikogo nie pozbawiono urzędu sędziego, za możliwe przestępstwa urzędnicze nikt nie odpowiada karnie. Co więcej – wiele wskazuje na to, że tak zostanie.

Urlop za karę?

Bezpośrednimi i najbardziej dotkliwymi efektami ujawnienia afery była dymisja wiceministra Piebiaka i wycofanie delegacji jego i sędziego Iwańca do ministerstwa sprawiedliwości i sędziego Szmydta do KRS. Jak na konsekwencje prowadzonego przez wiele miesięcy hejtu przeciwko osobom publicznym z okazjonalnym zapewne łamaniem prawa i zasad obowiązujących sędziów i 6 tygodni po ujawnieniu tego - dość skromnie.

Cofnięty do warszawskiego Sądu Rejonowego Łukasz Piebiak przebywa dziś na urlopie, do końca listopada. Także cofnięty do rejonu Jakub Iwaniec jest od sierpnia w 3-miesięcznym tzw. okresie uprzedzenia i też nieprędko wróci do orzekania. Sędzia Tomasz Szmydt po miesięcznym okresie zawieszenia w obowiązkach wywalczył wprawdzie możliwość powrotu do orzekania, ale... poprosił o urlop, i to w dość znamiennym terminie - do 11 października. Czyli dzień po wyborach może wrócić do orzekania w WSA w Warszawie.

Rozliczenie?

Zobacz również:

Oczywiście wszczęto działania. Prokuratura bada działania swojego rodzaju "dyspozytorki" hejterskiej grupy, Małej Emi. Robi to od marca. Bez szczególnych sukcesów. Ostatnie doniesienia to wniosek sprzed kilku dni z prośbą o wskazanie sposobu na odczytanie zaszyfrowanych danych na urządzeniach Małej Emi, na które prokuratorzy od pół roku najwyżej patrzą.

Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych np. z urzędu wszczął postępowanie przeciwko resortowi sprawiedliwości i Krajowej Radzie Sadownictwa. Poprosił o informacje na temat - najogólniej - sposobu obchodzenia się z aktami osobowymi sędziów. Nadesłano mu je. Poprosił o uzupełnienie - nadesłano mu je. Potem o kolejne - i czeka. Każda wymiana pism w tej sprawie trwa kilka-kilkanaście dni. W tym tempie materiał zostanie pewnie zgromadzony. Może jeszcze w tym roku.

Swoje postępowanie uruchomił też Rzecznik Dyscypliny Sędziowskiej. Bada ono, czy naruszenie zasad etyki sędziowskiej "mogło stanowić o wyczerpaniu znamion przewinienia  dyscyplinarnego", co otwiera m.in. drogę do odkrycia całych oceanów wydarzeń, które łamią spisane w kodeksie zasady etyki, ale nie są przewinieniem służbowym (oczywistą obrazą przepisów prawa czy uchybieniem godności urzędu) więc nie można za nie karać. Rzecznik żegluje po tym akwenie od półtora miesiąca, na razie bez żadnej konkluzji.

Wojewódzki Sąd Administracyjny, w którym pracuje Tomasz Szmydt skorzystał z przepisu, pozwalającego na odsunięcie sędziego od orzekania na miesiąc - zapewne w wierze, że ów miesiąc wystarczy rzecznikowi dyscypliny NSA na wszczęcie przeciw sędziemu postępowania dyscyplinarnego. Nie udało się. Rzecznik w NSA nadal prowadzi jedynie postępowanie wyjaśniające, a nie dyscyplinarne. A bez postępowania dyscyplinarnego nie można tego miesięcznego zawieszenia przedłużyć, np. do wyjaśnienia sprawy. I Tomasz Szmydt może orzekać, mimo że samo jego oświadczenie na temat własnej żony zdaje się podważać wymaganą prawem nieskazitelność jego charakteru.

Rzecznik Dyscyplinarny Sadu Najwyższego także prowadzi postępowanie wyjaśniające ws. osobliwie kulturalnych notek w grupie Kasta, przypisywanych sędziemu SN Konradowi Wytrykowskiemu. Także od ponad miesiąca gromadzi materiały.

Materiały próbuje też zgromadzić Krajowa Rada Sądownictwa, której prezydium zobowiązało właśnie przewodniczącego do ponaglenia Prokuratury Krajowej w sprawie przekazania informacji o postępowaniu w sprawie niebanalnych i jawnie antysemickich wpisów sędziego Jarosława Dudzicza. Postępowanie trwa czwarty czy bodaj piąty rok, zatem zapewne niełatwo zebrać na jego temat wiadomości.

Sądy niższych szczebli czy to decyzjami prezesów czy uchwałami Kolegiów bądź zebrań sędziów wskazują na potrzebę dogłębnego wyjaśnienia zarzutów wobec niechlubnych bohaterów hejterskiej afery.

Wyjaśniają wszyscy i wszyscy oczekują wyjaśnień od siebie nawzajem. 

Postępowania wyjaśniające są nakierowane na wyjaśnienia tak bardzo, że chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś poprosił kogoś o wyjaśnienia w prymitywnej może i banalnej, ale bywa że skutecznej formie przesłuchania.

A jeśli próbuje to robić któryś zastępców bądź np. sam Rzecznik Dyscypliny Sędziowskiej - wzywani odmawiają stawienia się na przesłuchanie, ponieważ sami przesłuchujący wymagają ich zdaniem przesłuchania.

Na takim właśnie etapie wyjaśnienia sposobu uzyskiwania wyjaśnień jesteśmy. Cieszę się, że mogłem to wyjaśnić.